Wpisy archiwalne w kategorii

GreenVelo

Dystans całkowity:1716.01 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:105:59
Średnia prędkość:16.19 km/h
Maksymalna prędkość:49.11 km/h
Suma podjazdów:3601 m
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:81.71 km i 5h 02m
Więcej statystyk
Dystans100.49 km Czas05:47 Vœrednia17.38 km/h VMAX37.20 km/h
SprzêtScott Aspect
24 - KUR2017 - dzień 03 - Okuninka - Malowa Góra
Po śniadaniu wyjeżdżamy z Okuninki i kierujemy się GV prosto do Włodawy, gdzie trochę zamulamy fotografując i zatrzymujemy się na poranną kawę. Następnie zatrzymujemy się w Różance na krótką sesję ruin folwarku i próbujemy jechać dalej czerwonym PSB - niestety na jazdę z sakwami średnio się nadaje - suma summarum wracamy na asfaltowe GV. Następny zaopatrzeniowy postój w Sławatyczach i popas na MORze przy schronisku młodzieżowym. Tu spotykamy kolegę sakwiarza i po krótkiej rozmowie się rozjeżdżamy - spotkamy się później w Kodeniu i jedziemy kawałek razem, umawiamy się na spotkanie na trasie w dniu następnym - my jedziemy na Malową Górę, on na Terespol. Po drodze zaopatrzenie i meldujemy się na miejscu wyznaczonym na nocleg, dociągam jeszcze do 100 na liczniku i wracam na kwaterę.

Włodawa © noibasta

Zabudowania folwarczne w Różance © noibasta

Sławatycze © noibasta
Schronisko młodzieżowe, wg info na MOR'ze wciąż działa :) © noibasta

Nad Bugiem © noibasta

Malowa Góra - rzeka Krzna © noibasta



Dystans81.66 km Czas05:09 Vœrednia15.86 km/h VMAX27.65 km/h
SprzêtScott Aspect
23 - KUR2017 - dzień 02 - Dębowiec - Okuninka
Opuszczamy Dębowiec i ruszamy do Okuninki, Tomek zaplanował nocleg nad jeziorem Białym. Start poszedł gładko po 25km i rozgrzewce na piaskach w Poleskim Parku Narodowym w Wygonie wypiliśmy kawę, pooglądaliśmy mapę i postanowiliśmy wjechać na GV w Stulnie i jechać wprost do Sobiboru. Kawa niezła ale odcinek czerwonego szlaku między Hańskiem Pierwszym a Macoszynem Małym dał nam nieźle po dupie ;) ja jeszcze jako tako jechałem ale Tomek na cienkich oponach miał o niebo gorzej - co chwilę słyszałem za sobą #$&*@# i różne takie wyrazy ;) zresztą sam też kląłem na czym świat stoi, na niektórych fragmentach nie dało się jechać, a zatrzymanie się skutkowało wściekłym atakiem wszystkiego co w tym lesie latało ;)
Z asfaltu zjechaliśmy na leśną drogę prowadzącą do Sobiboru i po wytrzepaniu się na wertepach, dotarliśmy do otaśmowanego i zamkniętego terenu muzeum ... remont, przebudowa, budowa. Jak chcecie zobaczyć jak będzie skończone wybierzcie się tam za "3-4 lata od teraz" - cytat z pana z niebieskiej budki ;) 
Okuninka - trochę mnie przeraziła ;) w zasadzie otoczenie jeziora - powierzchnia jeziora to 106ha (dla porównania Pogoria3 ~150ha) dookoła domki, ośrodki, hotele, bungalowy, pola namiotowe, domki, ośrodki, hotele, spa itd. ... większość zamknięta bo przecież jeszcze nie sezon ale jestem przekonany że w lipcu i sierpniu Mielno w porównaniu z Okuninką to mały Miki i oaza spokoju ;)

Migawki z trasy © noibasta

Sobibór © noibasta


Dystans75.58 km Czas04:30 Vœrednia16.80 km/h VMAX42.01 km/h
SprzêtScott Aspect
22 - KUR2017 - dzień 01 - Lublin - Dębowiec
Planowaliśmy rozpocząć KUR'a w Augustowie czyli tam gdzie zakończył się poprzedni ale konfiguracja połączeń PKP spowodowała, że postanowiliśmy odwrócić kierunek i jechać w górę mapy :) W pociąg wsiadamy w Będzinie i po 5 godzinach z hakiem jesteśmy w Lublinie, zaczynamy od kawy na rynku ;) i powoli kierujemy się do pierwszego checkpointa - padło na Dębowiec, co prawda pierwotnie zakładaliśmy inną miejscówkę ale niestety nie udało się załatwić noclegu. Poruszamy się czerwonym szlakiem Lublin - Wola Uhruska, z małą modyfikacją w Puchaczowie, zamiast oglądać hałdę kopalni Bogdanka pojechaliśmy zobaczyć cerkiew w Dratowie.
Odcinek był rozgrzewkowy i trochę nudny ;)  

Lublin - rynek © noibasta
Lublin cd © noibasta
Zawieprzyce - zespół pałacowo-parkowy © noibasta
Dratów © noibasta

Dystans84.82 km Czas05:29 Vœrednia15.47 km/h VMAX36.00 km/h
SprzêtScott Aspect
41 - KUR 2016 - Stary Folwark -> Augustów
Dziś ok. 8:00 byliśmy już na szlaku, ponieważ Tomek wczoraj miał lenia wykorzystał stację naprawczą przy Muzeum Wigier, nasmarował łańcuch i dobił luftu. Przy tej stacji jest bardzo fajna rura ;) rura pewnie w założeniu stanęła jak ładowarka do e-bików, ale można podładować i telefon. Nie wiem tylko czy działa cały czas czy tylko w godzinach pracy Muzeum Wigier, wydaje mi się, że kiedy przejeżdżaliśmy tędy wczoraj wieczorem nie była aktywna tzn. nie świeciła zielona obręcz ;)  Po 10 km zrobiliśmy przerwę na kawę i zdjęcia przy klasztorze w Wigrach.
Do Augustowa jedziemy cały czas Green Velo, sporo odcinków leśnych generalnie dobrej jakości choć przyznam, że liczyłem na to że jadąc wzdłuż Czarnej Hańczy i Kanału Augustowskiego będziemy mieli z nimi więcej kontaktu wzrokowego ;) Jadąc przez Studziany Las zauważyliśmy tabliczkę wskazującą MOR po drugiej stronie rzeki, przejechaliśmy przez most i po drugiej stronie napotkaliśmy najlepszy punkt żywieniowy na całej trasie :) Na poboczu siedziała starsza pani obok leżał rower, a przed nią w wiklinowym koszyku tak wypasione jagodzianki, że głowa mała. Z porannego domowego wypieku, przyjęliśmy po dwie od strzału i po jednej na drogę :D
Mijając się z rzeką często widzimy kajakarzy, wyjechaliśmy z lasu prosto na przepuszczanie łodzi w śluzie ale filmik z tego obrobię później ;) i tak dokulaliśmy się do Augustowa, tradycyjnie wizyta w IT,  ogarnięcie noclegu - tym razem domek 50 zł/os, wszystko jest - łącznie z tarasem ;) trochę ciasno ale rowery wprowadzamy na noc do środka. Na kolację kiszka ziemniaczana i mecz - jak określają wynik komentatorzy - "zwycięski remis" ;)
Mieliśmy na jutro plany  pojechać w stronę Białobrzegów ale ciągle dostajemy ostrzeżenia o burzach i nawałnicach w piątek ... zapowiada się lipa.



Zaplecze techniczne na green velo - Stary Folwark © noibasta

Nad Wigrami © noibasta

Wigry - Klasztor © noibasta

WPN - ekspozycja Historia i tradycje rybołówstwa nad Wigrami © noibasta

Wigierski Park Narodowy © noibasta

Nad Czarną Hańczą © noibasta

Augustów © noibasta

Dystans60.07 km Czas03:24 Vœrednia17.67 km/h VMAX37.96 km/h
SprzêtScott Aspect
40 - KUR 2016 - Stańczyki -> Stary Folwark
Ależ lipa, padało całą noc, pada cały ranek ... prognoza daje jakieś złudzenia na koniec opadów ok. godz. 12:00 postanawiamy poczekać. Sakwy spakowane, wszystko gotowe do wyjazdu, a my zamulamy w końcu ja odpadam z nudów i rozpoczynam drzemkę ;) Tomek idzie w moje ślady ... budzi nas gospodarz pytaniem o dalsze plany, czy przedłużamy pobyt czy znikamy ;)
Na zewnątrz przestało padać, leci tylko z drzew, chmury pędzą w stronę Rosji - liczymy na to, że ten stan się utrzyma. Wyciągamy rowery, wieszamy sakwy, zdajemy pokój i zaczyna padać, normalnie regularnie pada. Ale nie cofamy się, na bank zaraz przestanie ;) Tomek ma jakiś przedstartowy problem, przestałem go widzieć w lusterku czekam chwilę i zawracam, kombinuje coś z pokrzywioną osłoną łańcucha, zabieramy się za to we dwójkę i po chwili możemy jechać. Ze względu na pogodę i ilość deszczu, który spadł w nocy decydujemy, że odpuszczamy teren i jedziemy asfaltami prosto do Suwałk. To trochę burzy nam plany :( ominiemy trójstyk granic i Wiżajny ale nasz niepokój dodatkowo wzbudza prognoza na piątek, ostrzeżenia o burzach i nawałnicach, lepiej być już wtedy w Augustowie.
Wracamy GV do skrzyżowania z drogą na Filipów, później na Stare Motule i dalej na Suwałki. Jazda asfaltem w deszczu ma niezaprzeczalnie swoje plusy ale kiedy pojawiają się samochody minusów przybywa ;) Po 45 km jesteśmy w Suwałkach, przeciwdeszczowe ciuchy dały radę - wożone "nie wiadomo po co" spodnie dzisiaj się przydały, jedyne co wymaga suszenia to buty - na następny KUR muszę sobie zorganizować przeciwdeszczowe pokrowce na obuwie ;) Wita nas wyszydzony przeze mnie witacz - "Pogodne Suwałki"

Dziś zdjęć było mało ;) © noibasta

... jakby na zawołanie deszcz ustał, dojechaliśmy do Informacji Turystycznej, odebraliśmy atlas kolejnego królestwa rowerowego, zebraliśmy info o dobrym wyszynku i noclegach. Jedziemy do "Karczmy Polskiej", posilamy się, pijemy ciepłą kawę i załatwiamy nocleg - jedziemy do Leszczewka. Po zakwaterowaniu robimy jeszcze szybki przelot do sklepu w Starym Folwarku.

Dzisiejszy dystans nie powala, żałujemy odpuszczonych atrakcji ale miejscówka w której się zatrzymaliśmy rekompensuje wszystko: niedrogo, komfortowo, ciepło, kawa, bardzo przyjemna atmosfera :) suszę buty, robię błyskawiczne pranie, czyszczę i smaruję rower i odpadamy. Nie pada ale pogoda nie zachęca do niczego innego poza snem. Poza tym jutro ruszamy wcześniej i prosto na Augustów.

Dystans86.47 km Czas05:25 Vœrednia15.96 km/h VMAX35.38 km/h
SprzêtScott Aspect
39 - KUR 2016 - Kruklanki - Stańczyki
Z Kruklanek jedziemy nad jeziorem Gołdapiwo do Bani Mazurskich, tu zatrzymujemy się "Pod Młynem" na kawę i ustalenie marszruty na dzisiaj. Tomka ciągnie do piramidy w Rapie grobowca rodzinnego pruskiego rodu baronów von Fahrenheid więc jedziemy mijając po prawej Republikę Ściborską - nawet przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie zajechać ale planujemy dotrzeć dziś do Stańczyków, a z tego co wyczytaliśmy wejście na mosty zamykają ok. 19:00. 

Piramida w Rapie © noibasta

Po ok. 35km jesteśmy na miejscu, krótki postój na zdjęcia i rozpoczynamy jazdę na osmanda - kierujemy się do Gołdapi, najprościej byłoby wrócić do Bani (9km) i jechać Green Velo ale kto by wracał ;) zaczynamy asfaltem, zmieniającym się w zniszczony asfalt, przechodzimy na szuter, piach, kamienie itp. atrakcje. Nie mogło być inaczej ... droga się skończyła tzn. zarosła gdzieś w lesie ;) dzielnie jedziemy skrajem pola i docieramy do jego końca, przed nami łąka przez którą trzeba się przedrzeć, natura napiera bzycząc z każdej strony. Gdzie się tyle tego tałatajstwa chowało - nie mam pojęcia ale bąble mam do dziś ;) Środki odstraszające którymi dysponowaliśmy brosy, off'y itp. tylko przyciągały te krwiożercze bestie ;)

Poleźli w szkodę ;) © noibasta

i tak na azymut udało nam się dotrzeć do "zagubionej" w dziczy drogi i już spokojnie docieramy do Gołdapi. Na rynku wcinamy chłodnik i kartacze, a po posiłku wracamy na GreenVelo robiąc jeszcze krótki postój przy odrestaurowanej wieży ciśnień - tym razem odwiedzam taras widokowy ... bo jest winda ;)

Wieża ciśnień, kartacze i rzut beretem do Fracji ;) © noibasta

Jedziemy, jedziemy, jedziemy ... chcieliśmy zrobić jeszcze jakieś zakupy ale żadnego sklepu ni huhu (zaopatrzenie na GV też trzeba planować) dopiero w Dubenininkach - czy jak to tam odmienić;) trafiamy na centrum zaopatrzeniowe, Groszek, ABC full wypas. Pakujemy kolację i śniadanie do sakw i już bez zatrzymywania lecimy do Stańczyków. Zatrzymujemy się w Białym Dworze, rowery w kotłowni, 35 zł/os., ciepła woda, czajnik. Rzucamy bety i idziemy oglądać mosty, wejście płatne 5zł/os. (własność prywatna - udostępnione do zwiedzania)

Mosty w Stańczykach © noibasta


Mosty w Stańczykach cd © noibasta


Mosty w Stańczykach cd.cd © noibasta
I jeszcze mosty © noibasta


Zachodzące słońce ... i mosty ;) © noibasta

Ehhh żeby tak było jutro ;) © noibasta
Północna Ćwiartka Shire ;) © noibasta



Dystans70.88 km Czas04:49 Vœrednia14.72 km/h VMAX34.22 km/h
SprzêtScott Aspect
38 - KUR 2016 - Węgorzewo -> Kruklanki
Dziś postanawiamy uwolnić się trochę od GV, planujemy czerwonym rowerowym dookoła Mamr dostać się do Mamerek, zwiedzić bunkier Kwatery Głównej Niemieckich Wojsk Lądowych i ruszyć dalej na Giżycko i Kruklanki.
Przed wyjazdem odwiedzamy jeszcze Informację Turystyczną i zaopatrujemy się w atlasy dla tego rejonu, w przeciwieństwie do map w atlasach są oznaczone MORy. Sam atlas ale nie jest zbyt wygodny w użytkowaniu - za to do planowania tras - jak znalazł.
Z Węgorzewa wyjeżdżamy czerwonym i jedziemy nim do Trygortu z fajnego szutru czerwony szlak zmienił się nagle w "glinianego mordercę bagażników" więc z powodu wiezionego obciążenia wróciliśmy na GV w Trygorcie i przejechaliśmy nim kawałek do MOR'a ma rondzie.

Jezioro Mamry - Zwierzyniecki Róg © noibasta

Stąd asfaltem kierujemy się na Mamerki - bilet obejmuje zwiedzanie bunkra łączności, wstęp do muzeum kanału mazurskiego - repliki U-Boota i wieżę widokową. Rowery mogliśmy przypiąć przy wejściu w zasięgu pani sprzedającej bilety. Przeszliśmy ekspozycję,  razem z U-Bootem i Wunderwaffe ... dodatkowo Tomek zaliczył wieżę widokową, ja chyba odzwyczajam się od chodzenia, na schodach zaczynam odczuwać kolano - podczas jazdy jest wszystko ok ;) wniosek ? Nie chodzić ;)

Dalej trzymamy się czerwonego, docieramy do rezerwatu przyrody Sztynort - szlak robi się coraz węższy i stopniowo zanika, pozostają tylko oznaczenia na drzewach. Jest nieprzejezdny, rowery taszczymy przez powalone drzewa i kłody. Tracimy blisko 40 minut żeby przebyć 2,5 km - przygoda ;) Bez sakw byłoby nawet zabawnie ;)

Szlak czerwony - rezerwat przyrody Sztynort © noibasta

W Harsz-Kolonii w tawernie robimy sobie przerwę na kawę i Łakotki na drugie śniadanie, paczka pękła w 1,5 minuty ;) Po kolejnych 28km jesteśmy w Giżycku i uderzamy na Twierdzę Boyen. Kasa biletowa już w bramie - jedyną przeszkodą jest to, że nie możemy wejść z rowerami na dziedziniec - lipa, pozostawienie rowerów z sakwami za murem nie wchodzi w grę.

Twierdza Boyen © noibasta

Jedziemy do portu, tu spotykamy się z wczoraj poznanymi kolegami z Rybnika, ich przejazd tu się kończy, szykują się już do powrotu i ogarniają PKP. My robimy sobie przerwę na kawę i mazurskie dzyndzałki ja tradycyjnie z hryczką i skrzeczkami ;) 

Giżycko - port i fajna łódź :) pływałbym © noibasta

Z Giżycka jedziemy do Kruklanek - baza noclegowa jest na bogato, można wybierać. Zatrzymujemy się w bardzo przyjemnej agroturystyce, 40zł/os, duży pokój, czajnik, mikrofala, ciepła woda i grzejące kaloryfery. Zostawiamy sakwy i jedziemy na zburzony most nad rzeką Sapiną, był wysadzany dwukrotnie pierwszy raz podczas I WŚ przez Niemców, odbudowany i wysadzony ponownie we wrześniu 45 r. przez okolicznych mieszkańców którzy liczyli na to że zapobiegnie to dalszej grabieży tych terenów przez wojska radzieckie.

Kruklanki - zawalony most cz.1 © noibasta
Kruklanki - zawalony most cz.2 © noibasta




Dystans90.24 km Czas05:24 Vœrednia16.71 km/h VMAX39.77 km/h
SprzêtScott Aspect
37 - KUR 2016 - Bartoszyce -> Węgorzewo
Prognoza na dziś wiała ... optymizmem, smarowanie łańcucha odbyło się na krótko w promieniach porannego słońca i już to dobrze wróżyło ;) Szybkie śniadanie i wyjazd. Niestety już w Skitnie czyli po 5km dorzucam do zestawu długie gacie i softshella - przy okazji robię zdjęcia starego mostu kolejowego.

Skitno - stary most kolejowy © noibasta
Przydrożne wierzby © noibasta

Po drodze mijamy się z rowerzystami z Rybnika i robimy wspólny postój na pogaduchy w Sępopolu - w ryneczku piekarnia z opcją kawy na wynos ;) Kolejny krótki fotopostój w Korszach - zabytkowe wieże wodne - szczególnie jedna zrobiła na mnie wrażenie, żywcem steampunkowa konstrukcja :)  Oprócz wież jest jeszcze lokomotywa.

Wieże ciśnień w Korszach © noibasta

Lokomotywa Ol49 w Korszach © noibasta

W Wilkowie robimy popas przy sklepie i odpuszczamy pałac w Drogoszach, lokalsi mówią, że się nie dostaniemy do środka - własność prywatna, teren ogrodzony.
Następna większa miejscowość na trasie to Barciany - gotycki kościół i zamek. Zamek w Barcianach stoi, można go objechać ale jest obiektem zamkniętym - podobno ma prywatnego inwestora i miał stać się obiektem hotelowo-wypoczynkowym ale od lat nic się tam nie dzieje.

Zamek w Barcianach © noibasta

Zamek w Barcianach cd © noibasta

Z Barcian lecimy już prosto do Węgorzewa, pogoda po południu robi się coraz lepsza, a już niedługo mecz, Tomasz wierny kibic podkręca tempo ;)
Mijamy kolegów z Rybnika na popasie w smażalni u Rybaka, robimy foty na MORze i po kilku pagórkach docieramy do Węgorzewa.

Pierwszy kontakt z jeziorem Mamry - widok z MOR'a © noibasta

Robimy objazd i z niemałym trudem ogarniamy nocleg w hotelu "Bagienko" - jak się okazało najdroższy na trasie - 55 zł/os., ciepła woda, brak czajnika (kawa parzona 5 zł, herbata 3 zł), rowery w zamykanym schowku. Ogarniamy się na biegu, ja idę do tawerny sprawdzić czy jest ekspress i TV z transmisją, Tomek śledzi pierwszą połowę w hotelu. W międzyczasie dojechała ekipa z Rybnika spotkaliśmy się kiedy szukali zakwaterowania - suma summarum wszyscy wylądowaliśmy w bagienku ;) 

Węgorzewo - marina © noibasta

Węgorzewo nie zrobiło na mnie wrażenia, ale to wynika chyba z mojego nastawienia - spodziewałem się portowej dzielnicy z tawernami, a tawerna była jedna ;) 




Dystans74.50 km Czas04:32 Vœrednia16.43 km/h VMAX41.34 km/h
SprzêtScott Aspect
36 - KUR 2016 - Lelkowo -> Bartoszyce
Wyjeżdżamy z Lelkowa zgodnie z przyjętymi zasadami ok. 9:00, mijamy MOR w Kwiatkowie - ulokowany w centralnej części miejscowości - widać, że przyjął się wśród lokalnej społeczności ;) W Kandytach na MORze z powodu rozpoczynającego się opadu robimy przerwę na kawę w wersji turystycznej - jeśli podczas tripa macie ochotę na kawę, a nie ma jej gdzie wypić ten wynalazek może się przydać - Growes Cup all in one ;) Ustrojstwo jest wielokrotnego użytku - po wyczyszczeniu i wysuszeniu, można zaaplikować kolejną porcję kawy i parzyć, parzyć, parzyć. Cena jednej torebki 7-10 zł, tę ze zdjęcia użyłem 4 razy i w sumie gdybym nie pokpił sprawy i nie zostawił na suszarce podziałałaby jeszcze ;) Według producenta torebki można używać do momentu kiedy nie zacznie przeciekać.

Turystyczny zestaw kawosza ;) © noibasta

Kawa wypita, padać przestało - jedziemy dalej. W Górowie Iławieckim zatrzymujemy się na chwile przy muzeum gazownictwa - jedna z atrakcji pojawiająca się na każdej mapie okolic Green Velo - zamknięte na głucho ;)

Górowo Iławieckie - muzeum gazownictwa © noibasta
Takie widoki będą nam towarzyszyć często ;) © noibasta
Między Janikowem, a Pieszkowem © noibasta


W Pieszkowie robi się ciemno, robimy zaopatrzenie w sklepie i odwiedzamy pobliski MOR, spędzamy tu ~1,5h - rozpadało się na dobre. Po deszczu staramy się w miarę szybko dotrzeć do Lidzbarka Warmińskiego, bulwarem nad Łyną docieramy do zamku biskupów warmińskich i szukamy miejscówki żeby przyjąć jakiś ciepły posiłek - na starówce fajna knajpka z naprawdę niezłymi makaronami - notabene nazywa się "Starówka".

Lidzbark Warmiński © noibasta

Po jedzeniu zaczynamy obdzwaniać noclegi, pogoda od dłuższej chwili jest zacna ale jest późno - to co mamy przygotowane na trasie odpada - jest sobota, wszystko zajęte przez gości weselnych - ktoś zrobił naprawdę niezłą imprezę. Najbliżej mamy do Bartoszyc - jest jeszcze jedna wolna dwójka, 40 zł za osobę, ciepła woda, ogólnie dostępny czajnik, grzejące kaloryfery - ciasno ale ok, właściciel udostępnił stacjonarną pompkę i wąż do umycia rowerów ;) Rowery na tarasie pod oknami, przykryte plandeką i przypięte do tralek.
Zamiast 40 km GV do Bartoszyc wybieramy 25 km asfaltem, dodatkowo jeden z celów leżących po drodze czyli nocleg okazał się nieaktualny więc to tylko pomogło podjąć tę decyzję, ruch już osłabł więc jakoś poszło, przez to ciągłe ściganie się z deszczem byliśmy już zmęczeni. Pierwotnie zakładaliśmy ominięcie Bartoszyc na rzecz kursu nad rzeką Pisą przez Wiatrowiec ale okoliczności zweryfikowały plany.

Dzień 3 - migawki z trasy cz. 1 © noibasta

Dzień 3 - migawki z trasy cz. 2 © noibasta

Dystans73.11 km Czas04:15 Vœrednia17.20 km/h VMAX35.69 km/h
SprzêtScott Aspect
35 - KUR 2016 - Frombork -> Lelkowo
Piątek rysuje się w 256 odcieniach szarości wieje i pada a kapitan Anity na dzień dobry rzucił nam kłodę pod kola. Planowany na 9:30 rejs został odwołany, co do rejsu drugim statkiem o 10:30 nie ma jeszcze informacji, a Frombork czeka. W końcu okazuje się, że Jack Sparrow podejmuje wyzwanie. Spora grupa kuracjuszy biletami po 30 zyla chyba przekonała kapitana drugiej jednostki, ze utrzyma wiatr w ryzach ;) Do tego bilansu dołożyliśmy nasze skromne 45 zyla od głowy (30 głowa + 15 rower) i płyniemy.
Po  mniej więcej 1,5-godzinnym rejsie jesteśmy we Fromborku, oglądamy wzgórze katedralne, robimy foty i w dobrym miejscu widokowym delektujemy się kawą i tarta. To ze nie odpłynęliśmy o czasie to już nie nasza wina więc nie ma powodu żeby sobie odmawiać przerwy ;) To w końcu KUR czas jazdy na luziku. Ruszamy wytyczonym trakiem i mamy pierwszy kontakt z Green Velo .... no, no - zaczyna się obiecująco. Krótki przejazd przez las i napotykamy MOR'a - full wypas, nawet tojka była, w takich warunkach to i nocleg można zaliczyć w kryzysowej sytuacji ;) Jedziemy cały czas szlakiem wzdłuż Zalewu Wiślanego do Starej Pasłęki - droga z płyt ale jedzie się bardzo przyzwoicie. Dalej przez Braniewo (do Braniewa przyjemny szuterek) - tu gubimy na chwilę GV ale po chwili wracamy na ścieżkę - jest kolejny MOR - tym razem zlokalizowany w pobliżu stadionu i osiedla - to już pewnie nie taka spokojna miejscówka. Bez zbędnych przerw jedziemy dalej w kierunku Pieniężna ale przerwa żywieniowa na przystanku w Dywitach była niezbędna ;) niestety ciągle goni nas deszcz. W Pieniężnie chcemy zobaczyć most kolejowy nad Wałszą - podobno najwyższy czynny most kolejowy w Polsce (28 metrów i 157 metrów długości) i ruiny zamku Kapituły Warmińskiej. O ile z mostem wyszło połowicznie - bo jego większą część zasłaniały liście a zdjęcia z góry były nieco ryzykowne bo uciekać nie ma gdzie ;) to z ruinami zamku zaliczyliśmy klapę - teren zamknięty i zagrodzony, co prawda lokalsi mówili o jakiejś bliżej nie zlokalizowanej dziurze w siatce ale ponieważ zaczynało grzmieć i padać nie szukaliśmy jej zbyt dokładnie. Chwilę postaliśmy pod zadaszeniem przy sklepie, najbliższy nocleg jaki znaleźliśmy w necie dla tej lokalizacji to agroturystyka w Lelkowie - szybki telefon i jest ok, możemy przekimać, skracamy trasę asfaltem i na chwilę porzucamy GV. Rowery w szopie z kurami full agro, ciepła woda jest, kuchnia dostępna - 30 zł/os. Zwiedzamy jeszcze Lelkowo i jedyny dostępny bar - czynny do 20:00. Sklepy już pozamykane - jest cicho i sennie.
W herbie Lelkowa przyuważyliśmy wilkora ;) kraina północy pełną gębą ;) kibicuje Starkom to czuję się jak u siebie ;) 



Trudny początek © noibasta


Frombork - wzgórze katedralne © noibasta

Frombork - wzgórze katedralne cd © noibasta

Frombork - wzgórze katedralne cdcd © noibasta

Dzień 2 - migawki z trasy © noibasta


Most kolejowy nad Wałszą © noibasta

Lelkowo ;) stolica północy © noibasta