Wpisy archiwalne w kategorii
On tour ...
Dystans całkowity: | 5589.35 km (w terenie 85.60 km; 1.53%) |
Czas w ruchu: | 344:29 |
Średnia prędkość: | 16.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.46 km/h |
Suma podjazdów: | 9383 m |
Suma kalorii: | 21859 kcal |
Liczba aktywności: | 79 |
Średnio na aktywność: | 70.75 km i 4h 21m |
Więcej statystyk |
Dystans90.24 km Czas05:24 Vœrednia16.71 km/h VMAX39.77 km/h
SprzêtScott Aspect
37 - KUR 2016 - Bartoszyce -> Węgorzewo
Prognoza na dziś wiała ... optymizmem, smarowanie łańcucha odbyło się na krótko w promieniach porannego słońca i już to dobrze wróżyło ;) Szybkie śniadanie i wyjazd. Niestety już w Skitnie czyli po 5km dorzucam do zestawu długie gacie i softshella - przy okazji robię zdjęcia starego mostu kolejowego.
Po drodze mijamy się z rowerzystami z Rybnika i robimy wspólny postój na pogaduchy w Sępopolu - w ryneczku piekarnia z opcją kawy na wynos ;) Kolejny krótki fotopostój w Korszach - zabytkowe wieże wodne - szczególnie jedna zrobiła na mnie wrażenie, żywcem steampunkowa konstrukcja :) Oprócz wież jest jeszcze lokomotywa.
W Wilkowie robimy popas przy sklepie i odpuszczamy pałac w Drogoszach, lokalsi mówią, że się nie dostaniemy do środka - własność prywatna, teren ogrodzony.
Następna większa miejscowość na trasie to Barciany - gotycki kościół i zamek. Zamek w Barcianach stoi, można go objechać ale jest obiektem zamkniętym - podobno ma prywatnego inwestora i miał stać się obiektem hotelowo-wypoczynkowym ale od lat nic się tam nie dzieje.
Z Barcian lecimy już prosto do Węgorzewa, pogoda po południu robi się coraz lepsza, a już niedługo mecz, Tomasz wierny kibic podkręca tempo ;)
Mijamy kolegów z Rybnika na popasie w smażalni u Rybaka, robimy foty na MORze i po kilku pagórkach docieramy do Węgorzewa.
Robimy objazd i z niemałym trudem ogarniamy nocleg w hotelu "Bagienko" - jak się okazało najdroższy na trasie - 55 zł/os., ciepła woda, brak czajnika (kawa parzona 5 zł, herbata 3 zł), rowery w zamykanym schowku. Ogarniamy się na biegu, ja idę do tawerny sprawdzić czy jest ekspress i TV z transmisją, Tomek śledzi pierwszą połowę w hotelu. W międzyczasie dojechała ekipa z Rybnika spotkaliśmy się kiedy szukali zakwaterowania - suma summarum wszyscy wylądowaliśmy w bagienku ;)
Węgorzewo nie zrobiło na mnie wrażenia, ale to wynika chyba z mojego nastawienia - spodziewałem się portowej dzielnicy z tawernami, a tawerna była jedna ;)
Skitno - stary most kolejowy© noibasta
Przydrożne wierzby© noibasta
Po drodze mijamy się z rowerzystami z Rybnika i robimy wspólny postój na pogaduchy w Sępopolu - w ryneczku piekarnia z opcją kawy na wynos ;) Kolejny krótki fotopostój w Korszach - zabytkowe wieże wodne - szczególnie jedna zrobiła na mnie wrażenie, żywcem steampunkowa konstrukcja :) Oprócz wież jest jeszcze lokomotywa.
Wieże ciśnień w Korszach© noibasta
Lokomotywa Ol49 w Korszach© noibasta
W Wilkowie robimy popas przy sklepie i odpuszczamy pałac w Drogoszach, lokalsi mówią, że się nie dostaniemy do środka - własność prywatna, teren ogrodzony.
Następna większa miejscowość na trasie to Barciany - gotycki kościół i zamek. Zamek w Barcianach stoi, można go objechać ale jest obiektem zamkniętym - podobno ma prywatnego inwestora i miał stać się obiektem hotelowo-wypoczynkowym ale od lat nic się tam nie dzieje.
Zamek w Barcianach© noibasta
Zamek w Barcianach cd© noibasta
Z Barcian lecimy już prosto do Węgorzewa, pogoda po południu robi się coraz lepsza, a już niedługo mecz, Tomasz wierny kibic podkręca tempo ;)
Mijamy kolegów z Rybnika na popasie w smażalni u Rybaka, robimy foty na MORze i po kilku pagórkach docieramy do Węgorzewa.
Pierwszy kontakt z jeziorem Mamry - widok z MOR'a© noibasta
Robimy objazd i z niemałym trudem ogarniamy nocleg w hotelu "Bagienko" - jak się okazało najdroższy na trasie - 55 zł/os., ciepła woda, brak czajnika (kawa parzona 5 zł, herbata 3 zł), rowery w zamykanym schowku. Ogarniamy się na biegu, ja idę do tawerny sprawdzić czy jest ekspress i TV z transmisją, Tomek śledzi pierwszą połowę w hotelu. W międzyczasie dojechała ekipa z Rybnika spotkaliśmy się kiedy szukali zakwaterowania - suma summarum wszyscy wylądowaliśmy w bagienku ;)
Węgorzewo - marina© noibasta
Węgorzewo nie zrobiło na mnie wrażenia, ale to wynika chyba z mojego nastawienia - spodziewałem się portowej dzielnicy z tawernami, a tawerna była jedna ;)
Dystans74.50 km Czas04:32 Vœrednia16.43 km/h VMAX41.34 km/h
SprzêtScott Aspect
36 - KUR 2016 - Lelkowo -> Bartoszyce
Wyjeżdżamy z Lelkowa zgodnie z przyjętymi zasadami ok. 9:00, mijamy MOR w Kwiatkowie - ulokowany w centralnej części miejscowości - widać, że przyjął się wśród lokalnej społeczności ;) W Kandytach na MORze z powodu rozpoczynającego się opadu robimy przerwę na kawę w wersji turystycznej - jeśli podczas tripa macie ochotę na kawę, a nie ma jej gdzie wypić ten wynalazek może się przydać - Growes Cup all in one ;) Ustrojstwo jest wielokrotnego użytku - po wyczyszczeniu i wysuszeniu, można zaaplikować kolejną porcję kawy i parzyć, parzyć, parzyć. Cena jednej torebki 7-10 zł, tę ze zdjęcia użyłem 4 razy i w sumie gdybym nie pokpił sprawy i nie zostawił na suszarce podziałałaby jeszcze ;) Według producenta torebki można używać do momentu kiedy nie zacznie przeciekać.
Kawa wypita, padać przestało - jedziemy dalej. W Górowie Iławieckim zatrzymujemy się na chwile przy muzeum gazownictwa - jedna z atrakcji pojawiająca się na każdej mapie okolic Green Velo - zamknięte na głucho ;)
W Pieszkowie robi się ciemno, robimy zaopatrzenie w sklepie i odwiedzamy pobliski MOR, spędzamy tu ~1,5h - rozpadało się na dobre. Po deszczu staramy się w miarę szybko dotrzeć do Lidzbarka Warmińskiego, bulwarem nad Łyną docieramy do zamku biskupów warmińskich i szukamy miejscówki żeby przyjąć jakiś ciepły posiłek - na starówce fajna knajpka z naprawdę niezłymi makaronami - notabene nazywa się "Starówka".
Po jedzeniu zaczynamy obdzwaniać noclegi, pogoda od dłuższej chwili jest zacna ale jest późno - to co mamy przygotowane na trasie odpada - jest sobota, wszystko zajęte przez gości weselnych - ktoś zrobił naprawdę niezłą imprezę. Najbliżej mamy do Bartoszyc - jest jeszcze jedna wolna dwójka, 40 zł za osobę, ciepła woda, ogólnie dostępny czajnik, grzejące kaloryfery - ciasno ale ok, właściciel udostępnił stacjonarną pompkę i wąż do umycia rowerów ;) Rowery na tarasie pod oknami, przykryte plandeką i przypięte do tralek.
Zamiast 40 km GV do Bartoszyc wybieramy 25 km asfaltem, dodatkowo jeden z celów leżących po drodze czyli nocleg okazał się nieaktualny więc to tylko pomogło podjąć tę decyzję, ruch już osłabł więc jakoś poszło, przez to ciągłe ściganie się z deszczem byliśmy już zmęczeni. Pierwotnie zakładaliśmy ominięcie Bartoszyc na rzecz kursu nad rzeką Pisą przez Wiatrowiec ale okoliczności zweryfikowały plany.
Turystyczny zestaw kawosza ;)© noibasta
Kawa wypita, padać przestało - jedziemy dalej. W Górowie Iławieckim zatrzymujemy się na chwile przy muzeum gazownictwa - jedna z atrakcji pojawiająca się na każdej mapie okolic Green Velo - zamknięte na głucho ;)
Górowo Iławieckie - muzeum gazownictwa© noibasta
Takie widoki będą nam towarzyszyć często ;)© noibasta
Między Janikowem, a Pieszkowem© noibasta
W Pieszkowie robi się ciemno, robimy zaopatrzenie w sklepie i odwiedzamy pobliski MOR, spędzamy tu ~1,5h - rozpadało się na dobre. Po deszczu staramy się w miarę szybko dotrzeć do Lidzbarka Warmińskiego, bulwarem nad Łyną docieramy do zamku biskupów warmińskich i szukamy miejscówki żeby przyjąć jakiś ciepły posiłek - na starówce fajna knajpka z naprawdę niezłymi makaronami - notabene nazywa się "Starówka".
Lidzbark Warmiński© noibasta
Po jedzeniu zaczynamy obdzwaniać noclegi, pogoda od dłuższej chwili jest zacna ale jest późno - to co mamy przygotowane na trasie odpada - jest sobota, wszystko zajęte przez gości weselnych - ktoś zrobił naprawdę niezłą imprezę. Najbliżej mamy do Bartoszyc - jest jeszcze jedna wolna dwójka, 40 zł za osobę, ciepła woda, ogólnie dostępny czajnik, grzejące kaloryfery - ciasno ale ok, właściciel udostępnił stacjonarną pompkę i wąż do umycia rowerów ;) Rowery na tarasie pod oknami, przykryte plandeką i przypięte do tralek.
Zamiast 40 km GV do Bartoszyc wybieramy 25 km asfaltem, dodatkowo jeden z celów leżących po drodze czyli nocleg okazał się nieaktualny więc to tylko pomogło podjąć tę decyzję, ruch już osłabł więc jakoś poszło, przez to ciągłe ściganie się z deszczem byliśmy już zmęczeni. Pierwotnie zakładaliśmy ominięcie Bartoszyc na rzecz kursu nad rzeką Pisą przez Wiatrowiec ale okoliczności zweryfikowały plany.
Dzień 3 - migawki z trasy cz. 1© noibasta
Dzień 3 - migawki z trasy cz. 2© noibasta
Dystans73.11 km Czas04:15 Vœrednia17.20 km/h VMAX35.69 km/h
SprzêtScott Aspect
35 - KUR 2016 - Frombork -> Lelkowo
Piątek rysuje się w 256 odcieniach szarości wieje i pada a kapitan Anity na dzień dobry rzucił nam kłodę pod kola. Planowany na 9:30 rejs został odwołany, co do rejsu drugim statkiem o 10:30 nie ma jeszcze informacji, a Frombork czeka. W końcu okazuje się, że Jack Sparrow podejmuje wyzwanie. Spora grupa kuracjuszy biletami po 30 zyla chyba przekonała kapitana drugiej jednostki, ze utrzyma wiatr w ryzach ;) Do tego bilansu dołożyliśmy nasze skromne 45 zyla od głowy (30 głowa + 15 rower) i płyniemy.
Po mniej więcej 1,5-godzinnym rejsie jesteśmy we Fromborku, oglądamy wzgórze katedralne, robimy foty i w dobrym miejscu widokowym delektujemy się kawą i tarta. To ze nie odpłynęliśmy o czasie to już nie nasza wina więc nie ma powodu żeby sobie odmawiać przerwy ;) To w końcu KUR czas jazdy na luziku. Ruszamy wytyczonym trakiem i mamy pierwszy kontakt z Green Velo .... no, no - zaczyna się obiecująco. Krótki przejazd przez las i napotykamy MOR'a - full wypas, nawet tojka była, w takich warunkach to i nocleg można zaliczyć w kryzysowej sytuacji ;) Jedziemy cały czas szlakiem wzdłuż Zalewu Wiślanego do Starej Pasłęki - droga z płyt ale jedzie się bardzo przyzwoicie. Dalej przez Braniewo (do Braniewa przyjemny szuterek) - tu gubimy na chwilę GV ale po chwili wracamy na ścieżkę - jest kolejny MOR - tym razem zlokalizowany w pobliżu stadionu i osiedla - to już pewnie nie taka spokojna miejscówka. Bez zbędnych przerw jedziemy dalej w kierunku Pieniężna ale przerwa żywieniowa na przystanku w Dywitach była niezbędna ;) niestety ciągle goni nas deszcz. W Pieniężnie chcemy zobaczyć most kolejowy nad Wałszą - podobno najwyższy czynny most kolejowy w Polsce (28 metrów i 157 metrów długości) i ruiny zamku Kapituły Warmińskiej. O ile z mostem wyszło połowicznie - bo jego większą część zasłaniały liście a zdjęcia z góry były nieco ryzykowne bo uciekać nie ma gdzie ;) to z ruinami zamku zaliczyliśmy klapę - teren zamknięty i zagrodzony, co prawda lokalsi mówili o jakiejś bliżej nie zlokalizowanej dziurze w siatce ale ponieważ zaczynało grzmieć i padać nie szukaliśmy jej zbyt dokładnie. Chwilę postaliśmy pod zadaszeniem przy sklepie, najbliższy nocleg jaki znaleźliśmy w necie dla tej lokalizacji to agroturystyka w Lelkowie - szybki telefon i jest ok, możemy przekimać, skracamy trasę asfaltem i na chwilę porzucamy GV. Rowery w szopie z kurami full agro, ciepła woda jest, kuchnia dostępna - 30 zł/os. Zwiedzamy jeszcze Lelkowo i jedyny dostępny bar - czynny do 20:00. Sklepy już pozamykane - jest cicho i sennie.
W herbie Lelkowa przyuważyliśmy wilkora ;) kraina północy pełną gębą ;) kibicuje Starkom to czuję się jak u siebie ;)
Po mniej więcej 1,5-godzinnym rejsie jesteśmy we Fromborku, oglądamy wzgórze katedralne, robimy foty i w dobrym miejscu widokowym delektujemy się kawą i tarta. To ze nie odpłynęliśmy o czasie to już nie nasza wina więc nie ma powodu żeby sobie odmawiać przerwy ;) To w końcu KUR czas jazdy na luziku. Ruszamy wytyczonym trakiem i mamy pierwszy kontakt z Green Velo .... no, no - zaczyna się obiecująco. Krótki przejazd przez las i napotykamy MOR'a - full wypas, nawet tojka była, w takich warunkach to i nocleg można zaliczyć w kryzysowej sytuacji ;) Jedziemy cały czas szlakiem wzdłuż Zalewu Wiślanego do Starej Pasłęki - droga z płyt ale jedzie się bardzo przyzwoicie. Dalej przez Braniewo (do Braniewa przyjemny szuterek) - tu gubimy na chwilę GV ale po chwili wracamy na ścieżkę - jest kolejny MOR - tym razem zlokalizowany w pobliżu stadionu i osiedla - to już pewnie nie taka spokojna miejscówka. Bez zbędnych przerw jedziemy dalej w kierunku Pieniężna ale przerwa żywieniowa na przystanku w Dywitach była niezbędna ;) niestety ciągle goni nas deszcz. W Pieniężnie chcemy zobaczyć most kolejowy nad Wałszą - podobno najwyższy czynny most kolejowy w Polsce (28 metrów i 157 metrów długości) i ruiny zamku Kapituły Warmińskiej. O ile z mostem wyszło połowicznie - bo jego większą część zasłaniały liście a zdjęcia z góry były nieco ryzykowne bo uciekać nie ma gdzie ;) to z ruinami zamku zaliczyliśmy klapę - teren zamknięty i zagrodzony, co prawda lokalsi mówili o jakiejś bliżej nie zlokalizowanej dziurze w siatce ale ponieważ zaczynało grzmieć i padać nie szukaliśmy jej zbyt dokładnie. Chwilę postaliśmy pod zadaszeniem przy sklepie, najbliższy nocleg jaki znaleźliśmy w necie dla tej lokalizacji to agroturystyka w Lelkowie - szybki telefon i jest ok, możemy przekimać, skracamy trasę asfaltem i na chwilę porzucamy GV. Rowery w szopie z kurami full agro, ciepła woda jest, kuchnia dostępna - 30 zł/os. Zwiedzamy jeszcze Lelkowo i jedyny dostępny bar - czynny do 20:00. Sklepy już pozamykane - jest cicho i sennie.
W herbie Lelkowa przyuważyliśmy wilkora ;) kraina północy pełną gębą ;) kibicuje Starkom to czuję się jak u siebie ;)
Trudny początek© noibasta
Frombork - wzgórze katedralne© noibasta
Frombork - wzgórze katedralne cd© noibasta
Frombork - wzgórze katedralne cdcd© noibasta
Dzień 2 - migawki z trasy© noibasta
Most kolejowy nad Wałszą© noibasta
Lelkowo ;) stolica północy© noibasta
Dystans70.63 km Czas04:08 Vœrednia17.09 km/h VMAX41.76 km/h
SprzêtScott Aspect
34 - KUR 2016 - Gdańsk -> Krynica Morska
O 6:30 spotykamy się z Tomkiem pod dworcem w Sosnowcu. Tegoroczny KUR przewiduje luźne wariacje na temat GreenVelo. Mamy jeszcze chwilę do odjazdu pociągu więc zaopatrujemy się w drożdżówki i spokojnie udajemy się na peron - w moim wykonaniu spokojnie oznacza z sapaniem i potem na czole - niestety geo i chwytność skocura nie czyni go wysoce komfortowym w przypadku przenoszenia go z sakwami ;)
Szczerze przyznam ze pendolino tez nie jest ze skocurem (a chyba w ogóle z rowerami 28/29") kompatybilne. Powiesić co prawda się da ale kierownica stanowi nie lada wyzwanie dla przechodzących pasażerów - no chyba że wszyscy byliby wzrostu Tyriona Lannistera, lub byłby to wagon dla dzieci do lat 10-ciu. Ponieważ były tylko nasze dwa rowery stały we wnęce, później dołączył do nich spacerowy wózek ale spokojnie się pomieściliśmy - liczba półek na bagaże przy takim rozwiązaniu nie uległa zmianie, ale dostępne były tylko te na górze co wywoływało kwękanie pasażerów, na "panoszące się wszędzie rowery".
Równo 12:19 jesteśmy w Gdańsku, tu pendek zalicza plusa, bo jest na czas. Na rozruch zapodajemy sobie kawę w McD, na pokładzie premium pendolino była tylko rozpuszczalna, a w warsie był zepsuty ekspres - w PKP jak w misiu - chodzi o to żeby plusy nie przesłoniły nam minusów ;)
Ponieważ po zeszłorocznej trasie R10 mamy głód morza zaczniemy od wizyty w Krynicy Morskiej. Przejazd przez Gdańsk skracamy więc do minimum trochę klucząc bo jest tu trochę trwających remontów i wymuszonych objazdów. Przez most nad Martwą Wisłą wjeżdżamy na wyspę Sobieszewską - z rozpędu przejechaliśmy przez most, a on jakiś składany jest z płyt powodujących duże uskoki - Tomek gubi sakwę ale po chwili wszystko już jest na miejscu i ruszamy dalej. Hak od jego meridy stracił gdzieś ząbek i opadająca sakwa będzie o sobie co jakiś czas przypominać - oczywiście jeśli akurat nie będzie przytrytytkowana ;) Przeprawą promową Świbno Mikoszewo dostajemy się na prawy brzeg Wisły i mierzeją wiślaną z jednym postojem na popas w Stegnie jedziemy do Krynicy Morskiej. kwaterujemy się vis a vis przystani z której rano zamierzamy popłynąć do Fromborka, ciepła woda jest, czajnik jest, rowery w pokoju - 50 zł/os. Szybka toaleta i idziemy rozluźnić mięśnie ;)
*) dystans z dojazdem na dworzec w S-cu
Szczerze przyznam ze pendolino tez nie jest ze skocurem (a chyba w ogóle z rowerami 28/29") kompatybilne. Powiesić co prawda się da ale kierownica stanowi nie lada wyzwanie dla przechodzących pasażerów - no chyba że wszyscy byliby wzrostu Tyriona Lannistera, lub byłby to wagon dla dzieci do lat 10-ciu. Ponieważ były tylko nasze dwa rowery stały we wnęce, później dołączył do nich spacerowy wózek ale spokojnie się pomieściliśmy - liczba półek na bagaże przy takim rozwiązaniu nie uległa zmianie, ale dostępne były tylko te na górze co wywoływało kwękanie pasażerów, na "panoszące się wszędzie rowery".
Równo 12:19 jesteśmy w Gdańsku, tu pendek zalicza plusa, bo jest na czas. Na rozruch zapodajemy sobie kawę w McD, na pokładzie premium pendolino była tylko rozpuszczalna, a w warsie był zepsuty ekspres - w PKP jak w misiu - chodzi o to żeby plusy nie przesłoniły nam minusów ;)
Ponieważ po zeszłorocznej trasie R10 mamy głód morza zaczniemy od wizyty w Krynicy Morskiej. Przejazd przez Gdańsk skracamy więc do minimum trochę klucząc bo jest tu trochę trwających remontów i wymuszonych objazdów. Przez most nad Martwą Wisłą wjeżdżamy na wyspę Sobieszewską - z rozpędu przejechaliśmy przez most, a on jakiś składany jest z płyt powodujących duże uskoki - Tomek gubi sakwę ale po chwili wszystko już jest na miejscu i ruszamy dalej. Hak od jego meridy stracił gdzieś ząbek i opadająca sakwa będzie o sobie co jakiś czas przypominać - oczywiście jeśli akurat nie będzie przytrytytkowana ;) Przeprawą promową Świbno Mikoszewo dostajemy się na prawy brzeg Wisły i mierzeją wiślaną z jednym postojem na popas w Stegnie jedziemy do Krynicy Morskiej. kwaterujemy się vis a vis przystani z której rano zamierzamy popłynąć do Fromborka, ciepła woda jest, czajnik jest, rowery w pokoju - 50 zł/os. Szybka toaleta i idziemy rozluźnić mięśnie ;)
Dzień 1 - migawki z trasy© noibasta
Krynica Morska - port rybacki© noibasta
Chillout ;)© noibasta
*) dystans z dojazdem na dworzec w S-cu
Dystans85.11 km Czas05:32 Vœrednia15.38 km/h VMAX38.31 km/h
SprzêtScott Aspect
Bukowno - zwiad pierwszy ;)
Mieliśmy z Tomkiem odkładany w nieskończoność trip w okolice Bukowna, a że pogoda była przezacna i przydarzyła się okazja więc bez zastanowienia ją wykorzystaliśmy ;) Przez Dańdówkę i Juliusz docieramy do Jaworzna - szybkie zakupy żywieniowe, bo oboje mieliśmy braki, a Góra Piasku pobudziła apetyt ;) i zjazd do Geosfery na pierwsze śniadanie. Przez kamieniołom i Pieczyska do Ciężkowic i przez Diablą Górę nad Sztołę, tu osiągamy PZ czyli punkt z(a)wrotny, zostało nam ~1,5h do zachodu słońca a w planach było jeszcze trochę lasu ;) Po drodze trafiliśmy jeszcze wapiennik, fajne widokowo miejsce nad kanałem Sztolnia i UpssMand wprowadził nas na drogę, której nie było i tu zaczął się odcinek wleczony, wlekliśmy przez kilkaset metrów żeby wtoczyć się na stację Bukowno Przymiarki - gdzie powalił mnie WuCet ;) przejeżdżamy jeszcze raz nad Sztołą i na Maczki, przez Klimontów wracamy do Będzina z przerwą na kawę na Orlenie ... kawy dzisiaj brakowało. A zdjęć ... będzie dużo ;) Bukowno i okolice zostały wytypowane do dalszej intensywnej eksploracji.
Aaaa no i zapomniałbym dodać, że niniejszy trip pozwolił mi poprawić zeszłosezonowy wynik ;)
pierwsze zdjęcie z PZtu, a dalej już w miarę chronologicznie ;)
Aaaa no i zapomniałbym dodać, że niniejszy trip pozwolił mi poprawić zeszłosezonowy wynik ;)
pierwsze zdjęcie z PZtu, a dalej już w miarę chronologicznie ;)
Zakole Sztoły© noibasta
Spiderman, spiderman does whatever a spider can ;)© noibasta
Jaworzno - Geosfera© noibasta
Migawki z trasy cz.1© noibasta
Migawki z trasy cz.2© noibasta
Migawki z trasy cz.3© noibasta
Wapiennik Kijak w Bukownie© noibasta
Migawki z trasy cz.4© noibasta
WuCet! WuCet! Barykaduj!!© noibasta
Sztoła - dziura w moście ;)© noibasta
I ostatnie z tego dnia© noibasta
Dystans106.07 km Czas05:54 Vœrednia17.98 km/h VMAX46.40 km/h
SprzêtScott Aspect
I co? Są bunkry? ;)
Ratuję wrześniowy przebieg, robię co mogę ;) W towarzystwie Tomka jadę do Siewierza, w Jędrusiowej kawa i rozjazd, Tomek musi wracać ja jadę eksplorować. Niestety przyznaję nie przygotowałem się do trasy i nie odwiedziłem kilku miejsc, które miałem w planie, ale ... odwiedziłem kilka nowych, zdobyłem Dziewiczą ... Górę polecaną przez xtnt z rozpędu strawersowałem jeszcze Górę Korzystną (tak naprawdę to źle pojechałem ale ... chłopaki nie zawracają) następnie popełniłem szkolny błąd ale to chyba z głodu ;) i zamiast na Twardowice pojechałem na Siemonię więc podjechałem jeszcze pod Siewierską i do końca w spalinie 913 poleciałem na kawę na P3
wnioski: Leśno Rajzo - zrobię ją w tym roku ... no nie ma bata ;) mam za sobą kilka kawałków i to co widziałem bardzo mi się podoba
wnioski: Leśno Rajzo - zrobię ją w tym roku ... no nie ma bata ;) mam za sobą kilka kawałków i to co widziałem bardzo mi się podoba
Las Szeligowiec i Leśno Rajza© noibasta
Biały rower ... i park w Świerklańcu© noibasta
Zalew Kozłowa Góra© noibasta
Ciężki schron bojowy (Wymysłów)© noibasta
Schron bojowy (Wymysłów) i dwie pierwsze kanie ;)© noibasta
Schron bojowy (Wymysłów)© noibasta
Dziewicza Góra - podjazd i widoki© noibasta
Widok na Górę Łubianki - przynajmniej tak mi się wydaje ;)© noibasta
Dystans122.23 km Czas07:21 Vœrednia16.63 km/h
SprzêtScott Aspect
7:07 do Wisły ...
W piątek zapada decyzja o przejechaniu WTR'a z Wisły, część do Krakowa przejechaliśmy w zeszłym roku. Wieczorem nasmarowałem łańcuch, pakowanie zostawiłem na rano, ustawiłem budziki sztuk 2 i udałem się odespać ciężki tydzień. W sobotę rano otwieram oko zadowolony że zegar biologiczny ;) obudził mnie przed sygnałem dzwonka i ... ożesz w mordesz jest 6:38. Fakując pod nosem wrzucam do sakwy pompkę, przeciwdeszczówkę, kask, żelazną porcję ciasteczkowo-bananowych przecierów z decathlona, izo w proszku, żegnam się z Ładniejszą Połową i 7:03 jestem na dworcu bo nie mam daleko ;) Na peronie usuwam nadmiar smaru z łańcucha i resztki brunoxa z goleni. Nadjeżdża skład KŚ, a ja jestem ready chociaż głodny i bez porannego espresso ;) O 10:00 jesteśmy w Wiśle Głębce i zjeżdżamy do Ustronia na kawę, naprawdę zaczynałem już bez niej cierpieć ;) kawę i drożdżówkę na śniadanie wcinamy w Bajce i ruszamy w dalszą drogę. Upał daje się mocno we znaki piecze, smaży i wytapia ;) Trasa od Ustronia wiedzie już cały czas brzegiem rzeki, dobrze oznaczona, utwardzona po drodze mostki, mosty, ławki, miejsca do plażowania. Wszystkie miejscowości bierzemy z boku w Skoczowie zmieniamy brzeg na prawy i jedziemy dalej nawet nie zauważyłem kiedy minęliśmy Ochaby z Wisłą rozstajemy się w Drogomyślu i jedziemy dalej WTR'em w kierunku Goczałkowic. Dwa razy zbaczamy z kursu w Zaborzu oznaczenie trasy było na granicy naszego postrzegania i zrobiliśmy mały objazd przez Nędzę co odbiliśmy sobie w Zabrzegu Czarnolesie skracając drogę przez klaustrofobiczny tunel - który i tak w porównaniu z tym w DG jest arterią - można przejechać bez rozpłaszczania się na kierownicy ;)
W Goczałkowicach żegnamy się z WTR'em i przeskakujemy na drugą stronę "1" przy pierwszym napotkanym sklepie robimy "przerwę na konserwę" w cieniu stacji trafo. Posileni ruszamy trasą 178N w stronę Kobióra w 3/4 jej długości nawigator wypatrzył skrót na OSMandzie wjechaliśmy w las fajną przeciwpożarówką, która niestety wkrótce zniknęła zamieniając się w jakąś ścieżkę dla jeleni ;) ST miał crasha i nie umiał zlapać fix'a w lesie, a bateria w nawigującym się rozładowała i tu mamy dziurę w szlaku, a szkoda bo wyszłyby niezłe zygzaki ;) Do rejestracji trasy ST wrócił w Tychach, a my przez Las Murckowski podążaliśmy w stronę Giszowca, na oparach płynów bo wszystkie napotykane po drodze sklepy były już zamknięte - było trochę po 18:00. W końcu dotarliśmy na Gisz i uzupełniliśmy płyny w Żabce. Zadudniło, błysnęło a oparty o ścianę scott pod wpływem gwałtownego podmuchu próbował odjechać - sam, taki ghostrider ;) zadowoleni, że zaczęło dudnić po tym jak wyjechaliśmy z lasu postanawiamy przeczekać na pobliskiej BP wykorzystując okoliczności przyrody na przerwę kawowo-herbacianą. Jak się trochę uspokoiło ruszyliśmy już spokojnie w dalszą drogę. W Szopienicach wydarzenie wyglądające jak konkurs skoków na wielkiej krokwi, kibice obstawiali wiadukt kolejowy wypełniony wodą zachęcając okrzykami i dopingiem kierowców do próby pokonania rozlewiska ;) Trafiło się kilku odważnych ale próby zakończyły się wypychaniem albo wycofywaniem o własnych siłach - kibice zachęcali ale nie pomagali ;)
W Sosnowcu zalana Będzińska ale jak widać na zdjęciach do pokonania ;)
W Goczałkowicach żegnamy się z WTR'em i przeskakujemy na drugą stronę "1" przy pierwszym napotkanym sklepie robimy "przerwę na konserwę" w cieniu stacji trafo. Posileni ruszamy trasą 178N w stronę Kobióra w 3/4 jej długości nawigator wypatrzył skrót na OSMandzie wjechaliśmy w las fajną przeciwpożarówką, która niestety wkrótce zniknęła zamieniając się w jakąś ścieżkę dla jeleni ;) ST miał crasha i nie umiał zlapać fix'a w lesie, a bateria w nawigującym się rozładowała i tu mamy dziurę w szlaku, a szkoda bo wyszłyby niezłe zygzaki ;) Do rejestracji trasy ST wrócił w Tychach, a my przez Las Murckowski podążaliśmy w stronę Giszowca, na oparach płynów bo wszystkie napotykane po drodze sklepy były już zamknięte - było trochę po 18:00. W końcu dotarliśmy na Gisz i uzupełniliśmy płyny w Żabce. Zadudniło, błysnęło a oparty o ścianę scott pod wpływem gwałtownego podmuchu próbował odjechać - sam, taki ghostrider ;) zadowoleni, że zaczęło dudnić po tym jak wyjechaliśmy z lasu postanawiamy przeczekać na pobliskiej BP wykorzystując okoliczności przyrody na przerwę kawowo-herbacianą. Jak się trochę uspokoiło ruszyliśmy już spokojnie w dalszą drogę. W Szopienicach wydarzenie wyglądające jak konkurs skoków na wielkiej krokwi, kibice obstawiali wiadukt kolejowy wypełniony wodą zachęcając okrzykami i dopingiem kierowców do próby pokonania rozlewiska ;) Trafiło się kilku odważnych ale próby zakończyły się wypychaniem albo wycofywaniem o własnych siłach - kibice zachęcali ale nie pomagali ;)
W Sosnowcu zalana Będzińska ale jak widać na zdjęciach do pokonania ;)
WTR - Wisła Głębce - początek© noibasta
WTR - migawki z trasy cz.1© noibasta
WTR - migawki z trasy cz.2© noibasta
... a gdzieś tu w lesie padł gps, zdjęcie jest z tej dziury w śladzie ;)© noibasta
Skutki pogodowej załamki© noibasta
Dystans80.55 km Czas04:44 Vœrednia17.02 km/h
SprzêtScott Aspect
Pińczyce i ... nazad ;)
Będąc ostatnio w Siewierzu zauważyłem oznaczenie czarnego szlaku prowadzącego do Pińczyc ... no i pojechaliśmy sprawdzić te Pińczyce ;) w Siewierzu tradycyjnie postój na rynku na śniadanie i jazda, ja musiałem wrócić wcześniej bo pomimo odewieszonej peleryny miał przyjechać transport kryptonitu ;) więc przyjęliśmy wariant "nadmorski" czyli jedziemy do 12:00 i zawracamy - zupełnie przypadkiem o 12:00 wylądowaliśmy w miejscu odpoczynku dla rumaków, więc zrobiliśmy krótki popas, mustangi odpoczęły i ruszyliśmy w drogę powrotną ;) Co prawda nie spotkaliśmy się z Dyniem, który w tym dniu przemknął przez Pińczyce w drodze do Czewy ale było blisko.
Końskie igraszki ;)© noibasta
Buszujący w zbożu© noibasta
Dystans101.33 km Czas06:25 Vœrednia15.79 km/h VMAX39.02 km/h
SprzêtScott Aspect
Chudów - zamek cudów ;)
Pojechaliśmy i dojechaliśmy bez błądzenia, wleczenia, nieprzewidzianych zdarzeń ... jak nigdy - nie ma się co rozpisywać ;)
No ... wracając trochę nam ten upał przygrzał i nie zauważyliśmy oznaczenia szlaku co spowodowało wizytę na czyimś podwórku ale chyba nie byliśmy pierwsi - gospodarz nie był zdziwiony ;)
Pod domem jeszcze trochę pozaginałem żeby już dobić do tej setki.
No ... wracając trochę nam ten upał przygrzał i nie zauważyliśmy oznaczenia szlaku co spowodowało wizytę na czyimś podwórku ale chyba nie byliśmy pierwsi - gospodarz nie był zdziwiony ;)
Pod domem jeszcze trochę pozaginałem żeby już dobić do tej setki.
Zamek w Chudowie© noibasta
Tekla i zamek© noibasta
Arty trafione gdzieś na akademikach© noibasta
Dystans15.53 km Czas00:59 Vœrednia15.79 km/h
SprzêtScott Aspect
dworcowy ...
Krótkie zwiedzanie Gdańska i powrót do domu. Tym razem "tylko" 6 godzin w pociągu ;) Wysiedliśmy w Sosnowcu i rozjechaliśmy się na swoje miejscówki. Jutro odpoczynek i relaksacyjne mycie i smarowanie skocura.
Brakowało mi wpisów w kategorii "szału ni ma, dupy nie urywa <20" ;)
Brakowało mi wpisów w kategorii "szału ni ma, dupy nie urywa <20" ;)
Migawki z Gdańska cz. 1© noibasta
Migawki z Gdańska cz. 2© noibasta