Wpisy archiwalne w kategorii
s(Z)pray
Dystans całkowity: | 3605.02 km (w terenie 176.21 km; 4.89%) |
Czas w ruchu: | 207:31 |
Średnia prędkość: | 17.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 49.79 km/h |
Suma podjazdów: | 4116 m |
Suma kalorii: | 32599 kcal |
Liczba aktywności: | 88 |
Średnio na aktywność: | 40.97 km i 2h 21m |
Więcej statystyk |
Dystans29.34 km Teren6.51 km Czas01:44 Vœrednia16.93 km/h VMAX33.78 km/h
SprzêtScott Aspect
żeby nie przegapić zmian ...
Jadąc ul. Sosnowiecką do Szopienic na horyzoncie zamajaczyła mi wieża i to nie była wieża na Borkach bo tamtą zostawiłem już po swojej prawej no to może ta fajna z wpisu djk71 ? Szybka modyfikacja planu - najpierw Szwedzki później wieża.
Nowy Szwedzki został w Szopienicach doklejony do murala z zeszłorocznego Street Art'u. Nie wiem czy to przystoi ale nie oceniam - rejestruję zmiany :) W przeciwieństwie do murala Mony Tusz ten nie jest zniszczony jednak nie przypuszczam też żeby wynikła z tego taka wojna jak tu;)
Szwed był już na karcie więc pojechałem poszukać wieży - poszło jak po maśle po chwili byłem na miejscu - w bonusie trafiłem jeszcze Franka Myszę :)
W 1983 roku zaplanowano utworzenie skansenu hutnictwa cynku na terenie dawnej huty Uthemann. Z braku funduszy projekt został na papierze a niedoszły skansen zaczął popadać w ruinę. Budynek cechowni kupiła prywatna firma z przeznaczeniem na biura, magazyny i klub - w 2011 r. w ostatnich dniach remontu dachu cechowni doszło do podpalenia - spłonęła część krytego drewnianym gontem dachu i wieża zegarowa. Jak widzicie dach i wieżę udało się odbudować, hala pieców, muflarnia, magazyn blendy, kolejka - już zniknęły z krajobrazu.
Pokręciłem się pooglądałem i ruszyłem w drogę powrotną w planach miałem jeszcze Pogorię ale po drodze wiedziony instynktem wskoczyłem nad staw Hubertus i pokręciłem się wokół Hubertusa 1, 2 i 3 :) bardzo fajny teren. Poza kilkoma wędkarzami nie było żywego ducha.
Przeskoczyłem na drugą stronę nad Borki i Stawiki i zrobiłem sobie zasłużoną przerwę na kawę :)
Zaczęło się robić chłodno więc zaspokoiwszy obcowanie z wodą ;) zostawiłem Pogorię na inny termin i walcząc z wmordewindem ruszyłem do domu :) Po drodze na myjkę oczyścić opony ... nie ma co drażnić Ładniejszej Połowy ;)
Nowy Szwedzki został w Szopienicach doklejony do murala z zeszłorocznego Street Art'u. Nie wiem czy to przystoi ale nie oceniam - rejestruję zmiany :) W przeciwieństwie do murala Mony Tusz ten nie jest zniszczony jednak nie przypuszczam też żeby wynikła z tego taka wojna jak tu;)
Z daleka© noibasta
I z bliska© noibasta
Franek Mysza & Ket124© noibasta
Wieża ciśnień Huty Uthemanna© noibasta
Budynek cechowni Huty Uthemanna© noibasta
Pokręciłem się pooglądałem i ruszyłem w drogę powrotną w planach miałem jeszcze Pogorię ale po drodze wiedziony instynktem wskoczyłem nad staw Hubertus i pokręciłem się wokół Hubertusa 1, 2 i 3 :) bardzo fajny teren. Poza kilkoma wędkarzami nie było żywego ducha.
Staw Hubertus 1© noibasta
... bo kawa to podstawa ;)© noibasta
Zaczęło się robić chłodno więc zaspokoiwszy obcowanie z wodą ;) zostawiłem Pogorię na inny termin i walcząc z wmordewindem ruszyłem do domu :) Po drodze na myjkę oczyścić opony ... nie ma co drażnić Ładniejszej Połowy ;)
Dystans28.27 km Teren5.60 km Czas01:37 Vœrednia17.49 km/h VMAX35.53 km/h
SprzêtScott Aspect
Jadę na zadupie ... ;)
No i tak się dziś poskładało, że się udało. Wczorajsze podprowadzenie skocura do domu bardzo mi w tym pomogło. Ponieważ zeszłoroczne ganianie za graffiti mi spasowało w tym roku utrzymuję kategorię s(Z)pray :) Otwierając sezon w 2013 przytaszczyłem na bloga Szwedzkiego z PIII ;) W ciągu całego sezonu było całkiem sporo artów różnej maści i rodzaju, takie trafione przypadkiem, namierzone w dobrze rokujących miejscach, wydobyte po riserczu /by Limit/ ;)
W sylwestrową noc dostałem przybliżony namiar na ... zadupie - jechałem tamtędy przynajmniej 3x ale nigdy o bezlistnej porze roku ;) nie zastanawiając się długo dziś wydobywam zadupie na światło dzienne ;) voilà ...
W sylwestrową noc dostałem przybliżony namiar na ... zadupie - jechałem tamtędy przynajmniej 3x ale nigdy o bezlistnej porze roku ;) nie zastanawiając się długo dziś wydobywam zadupie na światło dzienne ;) voilà ...
Szwedzki na zadupiu ;)© noibasta
Szwedzki na zadupiu jeszcze raz ;)© noibasta
Dystans50.31 km Czas02:56 Vœrednia17.15 km/h VMAX40.41 km/h
SprzêtScott Aspect
Cykel ? Ja tack, gärna ... ;)
... po szwedzku było, chyba ;) Tak sobie pomyślałem, że skoro zacząłem sezon Szwedzkim to i szykując się do zakończenia warto byłoby strzelić z przytupem ;)
Ładniejsza Połowa pojechała z koleżanką oglądać Human Body Exhibition, ja oglądam The Walking Dead to się mniej więcej orientuję co tam w środku człeka gra i wybrałem rower ;)
Lecę do Sosnowca przez Stawiki i Borki, krótki postój na fotę i zrzucenie jednej warstwy, zrobiło mi się za ciepło.
Pod trasą i na Bogucice. Nokia mówi, że mogę trochę terenem to odbijam i lecę prosto do parku na Wełnowcu po drodze taka malownicza ścieżka :)
Wbijam na Korfantego i na dzień dobry mam na widelcu Franka Myszę co tu dużo gadać, taka sytuacja ;)
W planach mam WPKiW więc jadę dalej na Bytków. No i posypało się ... z daleka widzę coś co przypomina Szwedzkiego biorę skocura na ramię i skaczemy przez dziurę w płocie, trafienie ;)
wracam na trasę i kolejny uwieczniony,
widzę DRM* i jest ;) no no ... a riserczu tu nie było - czyli podwójnie ;)
W parku jadę czarnym robiąc okrążenie ze świadomością, że omijam arta ale tak fajnie się tu jechało, że postanawiam zostawić coś na raz kolejny.
Na promenadzie zatrzymuję na chwilę bo zapachy przypomniały mi o śniadaniu, wrzucam w siebie zapiekankę, a na deser espresso. Jadę pod Elką do żyrafy, przejściem podziemnym na tauzena i nad staw Maroko, ktoś wie czemu Maroko ?
Szukam Rawy, a kto szuka ten znajdzie ;)
Teraz do centrum po tego wypatrzonego kiedyś przez Ładniejszą Połowę i powoli do domu bo robi się jakoś ciemnawo, chyba coś poleci z chmur.
Na Gliwickiej jeszcze reklamowy billboard, rzecz jasna szwedzki ;)
Jestem w centrum, szukam, kluczę (cholera jak rajd na orientację tylko mapy nie ma), po chwili telefon do zgłaszającej i jest :) tyle że nie wygląda tak jak powinien wyglądać Szwedzki ;) albo przesadził z solarium albo ... dobrała się do niego Cecilia Gimenez ;)
No to teraz na bulwary Rawy, którymi jadę do niespodziewanego końca onych bulwarów. Wdrapuję się na skarpę i muszę przejechać kawałek Bagienną ... na szczęście tylko kawałek, na Zawodziu wbijam na DDR'a którym pomykam prosto do Szopienic.
Tu ściągam ostatniego dzielniejszego arta i do domu na bigos :)
DRM* - Dobrze Rokujące Miejsce ;)
Ładniejsza Połowa pojechała z koleżanką oglądać Human Body Exhibition, ja oglądam The Walking Dead to się mniej więcej orientuję co tam w środku człeka gra i wybrałem rower ;)
Lecę do Sosnowca przez Stawiki i Borki, krótki postój na fotę i zrzucenie jednej warstwy, zrobiło mi się za ciepło.
Staw Borki© noibasta
Pod trasą i na Bogucice. Nokia mówi, że mogę trochę terenem to odbijam i lecę prosto do parku na Wełnowcu po drodze taka malownicza ścieżka :)
Po drodze na Wełnowiec© noibasta
Wbijam na Korfantego i na dzień dobry mam na widelcu Franka Myszę co tu dużo gadać, taka sytuacja ;)
Halucynacja, hemoglobina, dwutlenek węgla© noibasta
W planach mam WPKiW więc jadę dalej na Bytków. No i posypało się ... z daleka widzę coś co przypomina Szwedzkiego biorę skocura na ramię i skaczemy przez dziurę w płocie, trafienie ;)
War is not a game© noibasta
wracam na trasę i kolejny uwieczniony,
Szwedzki meloman ;)© noibasta
widzę DRM* i jest ;) no no ... a riserczu tu nie było - czyli podwójnie ;)
C'mon ;)© noibasta
W parku jadę czarnym robiąc okrążenie ze świadomością, że omijam arta ale tak fajnie się tu jechało, że postanawiam zostawić coś na raz kolejny.
Na promenadzie zatrzymuję na chwilę bo zapachy przypomniały mi o śniadaniu, wrzucam w siebie zapiekankę, a na deser espresso. Jadę pod Elką do żyrafy, przejściem podziemnym na tauzena i nad staw Maroko, ktoś wie czemu Maroko ?
Staw Maroko© noibasta
Szukam Rawy, a kto szuka ten znajdzie ;)
Rawa Blues ;)© noibasta
Teraz do centrum po tego wypatrzonego kiedyś przez Ładniejszą Połowę i powoli do domu bo robi się jakoś ciemnawo, chyba coś poleci z chmur.
Na Gliwickiej jeszcze reklamowy billboard, rzecz jasna szwedzki ;)
Bilboard szwedzki ;)© noibasta
Jestem w centrum, szukam, kluczę (cholera jak rajd na orientację tylko mapy nie ma), po chwili telefon do zgłaszającej i jest :) tyle że nie wygląda tak jak powinien wyglądać Szwedzki ;) albo przesadził z solarium albo ... dobrała się do niego Cecilia Gimenez ;)
Smacznego ;)© noibasta
No to teraz na bulwary Rawy, którymi jadę do niespodziewanego końca onych bulwarów. Wdrapuję się na skarpę i muszę przejechać kawałek Bagienną ... na szczęście tylko kawałek, na Zawodziu wbijam na DDR'a którym pomykam prosto do Szopienic.
Tu ściągam ostatniego dzielniejszego arta i do domu na bigos :)
Street Art Festival Katowice 2013© noibasta
DRM* - Dobrze Rokujące Miejsce ;)
Dystans30.33 km Teren6.50 km Czas01:43 Vœrednia17.67 km/h VMAX44.96 km/h
SprzêtScott Aspect
przydałoby się trochę polotu i finezji ...
... w tym jeżdżeniu po pracy ;) Widzę że pod zamkiem zamieszanie czyli do miasta zjechał na dzień wielki cyrk. Te trzy czynniki (polot, finezja, cyrk) powodują, że odstępuję od popołudniowego klasyka i ruszam w nieznane przez łąki i pola do Czeladzi i dalej przez Przełajkę i Bańgów do Bażantarni. Pokręciłem się trochę po parku, całkiem fajne miejsce, przysiadłem, zjadłem (no bo jakżeby inaczej) i ruszyłem w znane czyli przez Pszczelnik do Czeladzi. Miałem do wyboru dwa warianty trasy, wybrałem ten w którym mogłem sprawdzić jak postępy w galerii Elektrownia i tu znów przyjemne zaskoczenie. Posunęło się. Przy okazji ściągam arta, który przy ostatniej wizycie tutaj był przystawiony barakiem
a na koniec będzie nuta ;)
.
Jeżdżę nim po polach i po okolicznych rowach ;)© noibasta
Staw Rzęsa - Bażantarnia© noibasta
Staw Rzęsa - Bażantarnia© noibasta
Arcik w sąsiedztwie galerii© noibasta
Czeladź - galeria Elektrownia© noibasta
a na koniec będzie nuta ;)
.
Dystans14.52 km Czas00:49 Vœrednia17.78 km/h VMAX29.18 km/h
SprzêtScott Aspect
wychowanie w trzeźwości ;)
Przyjechałem z fabryki, zjadłem obiad ... oj ciężko było się poderwać, ciężko ;)
Ale jak już się pojawił w pobliżu, a Tomek go jeszcze nie zgarnął ;) ... no nie można było nie jechać ... Szwedzki uczy, bawi, wychowuje ;)) voilà!
a teraz idę po piwo ;)
Ale jak już się pojawił w pobliżu, a Tomek go jeszcze nie zgarnął ;) ... no nie można było nie jechać ... Szwedzki uczy, bawi, wychowuje ;)) voilà!
...wychowanie w trzeźwości ;)© noibasta
a teraz idę po piwo ;)
Dystans55.19 km Czas02:58 Vœrednia18.60 km/h VMAX38.52 km/h
SprzêtScott Aspect
trochę piątkowego luzu ;)
Załatwiłem co miałem do załatwienia, ciepło było no to rura, że tak powiem ;)
Ruszam wałami na Zieloną z krótkim postojem przy moście, którego już nie ma i lecę dalej na trójkę. Stąd przez wiecznie remontowaną Jasną na czwórkę i w las. Zaciągam powietrze do pełna pachnie jesienią, jest fajnie.
Vis-a-vis wyspy robię postój na jabłko obijające się w plecaku i patrząc na widniejące w tle wzgórze z kościołem św. Antoniego ustawiam 'górkę' w planie przejazdu ;) Okrążenie czwórki zamykam w miejscu w którym zacząłem i dalej wzdłuż torów, a w zasadzie pociągu ;) mijam jedynkę. Pociąg był długi i w ruchu chwilę mi zajęło zanim dogoniłem ciufę, fota z kierownicy i mały skok w bok bo zapachy obok tego składu wyjątkowo mi nie leżały ;)
Asfaltem do Gołonoga i podjazd na wzgórze, byłyby stąd piękne widoki ... ale pozastawiane :( zbocze "obsadzone" posesjami więc widać ścianę, dach, etc. Bywają luki ale aparatem w telefonie nic nie zdziałam - trzeba będzie przyjechać z klasykiem :)
Chwilę odpocząłem i znaki zaczął dawać mój żołądek, obieram kurs w poszukiwaniu wszamy i kawy. Pierwotnie myślałem o MC Donaldzie ale ... skoro kuraki poleca Szwedzki to jak nie skorzystać ;)
Posiedziałem, zjadłem, wypiłem i wracam na trójkę na obowiązkowe kółeczko
Krótki postój na Zielonej, fontanna działa, słońce świeci, trawa zielona - pełnia sezonu ;) tylko barobufetogrill zniknął ;) Z Zielonej pędzikiem do domu :)
Ruszam wałami na Zieloną z krótkim postojem przy moście, którego już nie ma i lecę dalej na trójkę. Stąd przez wiecznie remontowaną Jasną na czwórkę i w las. Zaciągam powietrze do pełna pachnie jesienią, jest fajnie.
Kolorowo© noibasta
Muchomorek bez Żwirka ;)© noibasta
Jesienna czwórka© noibasta
Vis-a-vis wyspy robię postój na jabłko obijające się w plecaku i patrząc na widniejące w tle wzgórze z kościołem św. Antoniego ustawiam 'górkę' w planie przejazdu ;) Okrążenie czwórki zamykam w miejscu w którym zacząłem i dalej wzdłuż torów, a w zasadzie pociągu ;) mijam jedynkę. Pociąg był długi i w ruchu chwilę mi zajęło zanim dogoniłem ciufę, fota z kierownicy i mały skok w bok bo zapachy obok tego składu wyjątkowo mi nie leżały ;)
Pościg za ciufą ;)© noibasta
Asfaltem do Gołonoga i podjazd na wzgórze, byłyby stąd piękne widoki ... ale pozastawiane :( zbocze "obsadzone" posesjami więc widać ścianę, dach, etc. Bywają luki ale aparatem w telefonie nic nie zdziałam - trzeba będzie przyjechać z klasykiem :)
Kościół św. Antoniego w Gołonogu© noibasta
Chwilę odpocząłem i znaki zaczął dawać mój żołądek, obieram kurs w poszukiwaniu wszamy i kawy. Pierwotnie myślałem o MC Donaldzie ale ... skoro kuraki poleca Szwedzki to jak nie skorzystać ;)
Szwedzki kurczak ;)© noibasta
Posiedziałem, zjadłem, wypiłem i wracam na trójkę na obowiązkowe kółeczko
Jesienna trójka© noibasta
A na zielonej jak gdyby nigdy nic ... lato ;)© noibasta
Krótki postój na Zielonej, fontanna działa, słońce świeci, trawa zielona - pełnia sezonu ;) tylko barobufetogrill zniknął ;) Z Zielonej pędzikiem do domu :)
Dystans42.52 km Teren7.20 km Czas02:28 Vœrednia17.24 km/h VMAX38.88 km/h
SprzêtScott Aspect
uciekło mi rano :/
Plany jakieś w piątek robiłem ale rano zniknęło jak znikający punkt :/ nawet nie wiem kiedy, w końcu gdy już się zebrałem było gorąco i późno. Włączyłem szwędacza i pojechałem po Szweda, który pojawiał się we wpisach moich znajomych a ja go jeszcze nie miałem ;) ściągam również dwa arty związane z historią Bogucic - portrety Jerzego Kukuczki i Magika.
Znalazłem jeszcze mural Swanskiego z tej samej imprezy i różowego przebierańca ;)
Zawijając i klucząc wciągam jeszcze frytki i wracam do domu z poczuciem ... no właśnie nie wiem do końca jakie miałem poczucie ale zadowolony specjalnie nie byłem. Mogę jeszcze pokazać Skocura w SPA ;) Było dbane i czyszczone, później zajęliśmy się kociołkiem i już jeżdżone nie było ;)
Street Art Festival Katowice 2011© noibasta
Street Art Festival Katowice 2011© noibasta
Tajemniczy ogród - 0700team - Street Art Festival Katowice 2011© noibasta
Tajemniczy ogród - 0700team - Street Art Festival Katowice 2011© noibasta
Tajemniczy ogród - 0700team - Street Art Festival Katowice 2011© noibasta
Znalazłem jeszcze mural Swanskiego z tej samej imprezy i różowego przebierańca ;)
Street Art Festival Katowice 2011© noibasta
Przebieraniec ;)© noibasta
Zawijając i klucząc wciągam jeszcze frytki i wracam do domu z poczuciem ... no właśnie nie wiem do końca jakie miałem poczucie ale zadowolony specjalnie nie byłem. Mogę jeszcze pokazać Skocura w SPA ;) Było dbane i czyszczone, później zajęliśmy się kociołkiem i już jeżdżone nie było ;)
Skocur w SPA ;)© noibasta
Dystans37.57 km Teren4.00 km Czas02:08 Vœrednia17.61 km/h VMAX41.22 km/h
SprzêtScott Aspect
piątkowe szwędanie ;)
Miałem dzisiaj dzień sznupka ;) pojechałem na rekonesans do Sosnowca, później przez Dąbrowę na Pogorię, okrążenie i do domu. Kosma znalazła mi Mysz to prosz bardzo będzie nowy Szwedzki, a nawet dwa ;)
a to już Dąbrowa Górnicza
Gdybym robił wpisy na bieżąco napisałbym że robię przerwę od celowego szwędania się po miejscach dobrze rokujących bo mi średnia w lipcu spada ;) ale robię wpis z opóźnieniem więc wiem już, że znów włączy mi się szwędacz. Będzie też zagadka (dla tych którzy czytają do końca) iloma królikami zaowocowała dzisiejsza wycieczka ?
Szwedzki ...© noibasta
... nie maluje po pijaku ;)© noibasta
Skrzynka Szwedzka - Zagórze© noibasta
Zagłębiowski mural - Zagórze© noibasta
Rabbit© noibasta
Graffiti z dedykcją - Zagórze© noibasta
Dwa rabbity ;)© noibasta
a to już Dąbrowa Górnicza
Maska w masce ;) Dabrowa Górnicza© noibasta
Mailo w masce ;) Dąbrowa Górnicza© noibasta
Aż zachęca żeby przysiąść ;)© noibasta
Gdybym robił wpisy na bieżąco napisałbym że robię przerwę od celowego szwędania się po miejscach dobrze rokujących bo mi średnia w lipcu spada ;) ale robię wpis z opóźnieniem więc wiem już, że znów włączy mi się szwędacz. Będzie też zagadka (dla tych którzy czytają do końca) iloma królikami zaowocowała dzisiejsza wycieczka ?
Dystans35.64 km Teren12.00 km Czas02:08 Vœrednia16.71 km/h VMAX41.56 km/h
za Szwedem i cesarsko
Pojechałem w przeciwnym kierunku niż zwykle ;) W Sosnowcu ściągam wczesnego Szwedzkiego - powiem tylko, że mijałem go kiedyś codziennie ;) zresztą Kosma i Tomek też ;)
Później udaję się na poszukiwania w miejscach dobrze rokujących niestety bez szczególnego powodzenia. Trafiam tylko na obszar działania nocnej straży ale Antona Gorodeckiego nie spotkałem ;)
Ponieważ brakuje mi trochę terenu jadę szlakiem dawnego pogranicza na Trójkąt Trzech Cesarzy po drodze kilka razy wypuszczam Skocura na boki - nie wiedziałem, że pod nosem są takie fajne miejsca :)
Wczesny Szwedzki ;) wygląda jak Nu Pogodi ;)© noibasta
Później udaję się na poszukiwania w miejscach dobrze rokujących niestety bez szczególnego powodzenia. Trafiam tylko na obszar działania nocnej straży ale Antona Gorodeckiego nie spotkałem ;)
Straż nocna - szablonowa wrzuta© noibasta
Ponieważ brakuje mi trochę terenu jadę szlakiem dawnego pogranicza na Trójkąt Trzech Cesarzy po drodze kilka razy wypuszczam Skocura na boki - nie wiedziałem, że pod nosem są takie fajne miejsca :)
Staw Hubertus© noibasta
Staw nieznany - po drodze był :) też fajny© noibasta
Trójkąt Trzech Cesarzy z góry© noibasta
Trójkąt Trzech Cesarzy z dołu© noibasta
Dystans102.44 km Czas05:55 Vœrednia17.31 km/h VMAX49.79 km/h Podjazdy940 m
Kalorie 4834 kcal
no i udało się ;)
udało się wyskoczyć na weekend, nawet przedłużony o wolny piątek ;) pojechaliśmy grupą, niestety z rowerem tylko ja. Tym razem odpuściłem Trzy Korony zostawiając je sobie na następny raz i postanowiłem wykorzystać sprzyjające warunki na dłuższą wycieczkę.
Ruszam rano w rozgrzewkowym tempie do Czerwonego Klasztoru, po drodze mijam tylko trójkę rowerzystów. Trasa jest łatwa i niezwykle atrakcyjna widokowo, niestety zdjęcia nie oddają tego jak należy ale będzie przynajmniej namiastka.
Już tu kiedyś byłem, w pamięci miałem klasztor po lewej stronie i mijam go za pierwszym razem, na szczęście kiedy dojechałem do ulicy pamięć wróciła ;)
Pierwszy postój robię sobie w schronisku pod Trzema Koronami w Sromowcach Niżnych, dociskam śniadanie gofrem ;) Mniej więcej w tym samym czasie Ładniejsza Połowa z drugą grupą wyrusza na Trzy Korony. Gdybym ruszył później lub oni wcześniej pewnie zawołałaby do mnie z góry w języku krecika ;)
Przez Sromowce Niżne i Wyżne lecę do Niedzicy może spotkam Brunhildę ;) Pierwszy poważniejszy podjazd przed samym zamkiem - poszło dobrze, na koronie zapory wyłapuję arta HD w 3D ;)
Sporo ludzi więc nie pcham się z rowerem na zamek, śmigam na przystań gdzie zamierzam usadzić Skocura i siebie w gondoli i popłynąć do Czorsztyna.
Bilet dla mnie i Skocura kosztuje raptem 6 zł - jestem mile zaskoczony ;)
W Czorsztynie na bardzo przyjemnym tarasie nad jeziorem w cieniu ruin zamku zatrzymuję się na ekspresową kawę :) Zwiedzanie ruin odpuszczam też już tu byłem ;) poza tym dobijające co rusz gondole i statek wycieczkowy dostarcza tłumy turystów.
Wiem, że czeka mnie teraz podjazd, zaczynam z grubej rury ale z metra na metr jej średnica się zmniejsza :D Suma summarum pokonuję ten podjazd fifty/fifty ;) jedno fifty na kole drugie fifty z buta ... dla mnie ten podjazd był jak Mont Ventoux ;)
Za to kiedy już byłem na górze ... długi, rekompensujący wszystkie trudy zjazd, niestety jechałem dość szybko więc i subiektywnie szybko się skończył ;) dojeżdżam do skrzyżowania z drogą 969 i kieruję się do Krościenka. Ten odcinek był masakryczny, duży ruch, widząc w lusterku tiry, które nie przykładały się za bardzo do zachowania przepisowego odstępu od rowerzysty kilka razy chcąc nie chcąc uciekam na pobocze, a i tak zmagam się z podmuchami :/
Nie zatrzymując się w Krościenku kieruję się do Tylmanowej na wiszący most i po koleżków, których zauważyliśmy w drodze do Szczawnicy ;) jazda tą drogą również nie należy do najprzyjemniejszych ale na szczęście przy pierwszym moście udaje się przeskoczyć na drugą stronę rzeki i większą część trasy pokonać w komfortowych warunkach. Trochę się naszukałem bo trudno było mi trafić ich od strzału od tej strony ale się udało ;)
Kiedy miałem już uwiecznione to czego tu szukałem wracam do Szczawnicy, organizm domaga się jakiejś wrzuty ;) Zatrzymuję się w Karczmie u Madejów, zamawiam żur w chlebie z kiełbasą i jajkiem, który pochłaniam w błyskawicznym tempie razem z naczyniem ;) poprawiam zimną colą i rzecz jasna kawą ;) na liczniku mam 67km, nokia która robi za rejestrator trasy kończy żywot. Tzn żywot kończy bateria ;) Czas zainwestować w jakiegoś powerpacka, od karczmy trasa jest już rysowana
Wracając do sedna tarczy ... Reszta ekipy zaczyna spływać przełomem Dunajca więc mam jeszcze co najmniej 1,5 godziny. Decyzja zapada szybko, jadę do Jaworek i Doliny Białej Wody, co prawda cały czas pod górkę ale za to wizja powrotu napawa optymizmem. Tu już idzie mi bardzo dobrze, trzymam tempo i pokonuję trasę bez zatrzymywania się, potrzebowałem tego obiadu. Doliną wędruję do bacówki zatrzymując się na fotki i po nawodnieniu się podejmuję decyzję o powrocie żeby spotkać się z wodniakami ;)
Jestem pierwszy, nie wiem jakim składem płyną polskim czy słowackim więc wyjeżdżam naprzeciw monitorując tratwy ;) w ten sposób ponownie dzisiaj docieram do granicy tym razem jadę w stronę Leśnicy, mijam po lewej Wylizaną i dostaję wiadomość "wysiedliśmy" zawijam i ruszam na słowacką przystań na której nie ma mojej grupy i pędzikiem na naszą, spotykamy się na moście. Na liczniku ~93km, dopingowany przez Ładniejszą Połowę ruszam na dwa rozciągnięte kółka nad Grajcarkiem i jest setka, seteczka, setunia :D pierwsza (rowerowa) w życiu ;) z nadwyżką na ewentualny błąd pomiaru +/- 2%
Życiówkę uczciliśmy w Kocim Zamku ;) track częściowo zarejestrowany, częściowo dorysowany, dokrętki już nie rysowałem ale uwieczniłem sobie licznik ;)
Dodatkowo od dziś mogę obiecywać ... gruszki na wierzbie ;) bo wiem gdzie rosną ;)
Ruszam rano w rozgrzewkowym tempie do Czerwonego Klasztoru, po drodze mijam tylko trójkę rowerzystów. Trasa jest łatwa i niezwykle atrakcyjna widokowo, niestety zdjęcia nie oddają tego jak należy ale będzie przynajmniej namiastka.
Droga do Czerwonego Klasztoru© noibasta
Już tu kiedyś byłem, w pamięci miałem klasztor po lewej stronie i mijam go za pierwszym razem, na szczęście kiedy dojechałem do ulicy pamięć wróciła ;)
Czerwony Klasztor - wewnętrzny dziedziniec© noibasta
Trzy Korony z kładki w Sromowcach Niżnych© noibasta
Pierwszy postój robię sobie w schronisku pod Trzema Koronami w Sromowcach Niżnych, dociskam śniadanie gofrem ;) Mniej więcej w tym samym czasie Ładniejsza Połowa z drugą grupą wyrusza na Trzy Korony. Gdybym ruszył później lub oni wcześniej pewnie zawołałaby do mnie z góry w języku krecika ;)
Trzy Korony - widok ze schroniska pod Trzema Koronami ;)© noibasta
Przez Sromowce Niżne i Wyżne lecę do Niedzicy może spotkam Brunhildę ;) Pierwszy poważniejszy podjazd przed samym zamkiem - poszło dobrze, na koronie zapory wyłapuję arta HD w 3D ;)
Trójwymiarowe malowidło na koronie zapory w Niedzicy© noibasta
Dwa zamki Niedzica i Czorsztyn widok z zapory© noibasta
Zamek w Niedzicy, do północy daleko, Brunhildy nie widać ;)© noibasta
Sporo ludzi więc nie pcham się z rowerem na zamek, śmigam na przystań gdzie zamierzam usadzić Skocura i siebie w gondoli i popłynąć do Czorsztyna.
Bilet dla mnie i Skocura kosztuje raptem 6 zł - jestem mile zaskoczony ;)
Skocur tzn. rower wodny ;)© noibasta
Ruiny zamku w Czorsztynie widok od strony zalewu© noibasta
W Czorsztynie na bardzo przyjemnym tarasie nad jeziorem w cieniu ruin zamku zatrzymuję się na ekspresową kawę :) Zwiedzanie ruin odpuszczam też już tu byłem ;) poza tym dobijające co rusz gondole i statek wycieczkowy dostarcza tłumy turystów.
Wiem, że czeka mnie teraz podjazd, zaczynam z grubej rury ale z metra na metr jej średnica się zmniejsza :D Suma summarum pokonuję ten podjazd fifty/fifty ;) jedno fifty na kole drugie fifty z buta ... dla mnie ten podjazd był jak Mont Ventoux ;)
Za to kiedy już byłem na górze ... długi, rekompensujący wszystkie trudy zjazd, niestety jechałem dość szybko więc i subiektywnie szybko się skończył ;) dojeżdżam do skrzyżowania z drogą 969 i kieruję się do Krościenka. Ten odcinek był masakryczny, duży ruch, widząc w lusterku tiry, które nie przykładały się za bardzo do zachowania przepisowego odstępu od rowerzysty kilka razy chcąc nie chcąc uciekam na pobocze, a i tak zmagam się z podmuchami :/
Nie zatrzymując się w Krościenku kieruję się do Tylmanowej na wiszący most i po koleżków, których zauważyliśmy w drodze do Szczawnicy ;) jazda tą drogą również nie należy do najprzyjemniejszych ale na szczęście przy pierwszym moście udaje się przeskoczyć na drugą stronę rzeki i większą część trasy pokonać w komfortowych warunkach. Trochę się naszukałem bo trudno było mi trafić ich od strzału od tej strony ale się udało ;)
Wiszący most w Tylmanowej© noibasta
Franek Mysza, Skocur i Zbigniew Kot w nad Dunajcem ;) trafienie na wyjeździe - podwójne ;)© noibasta
Kiedy miałem już uwiecznione to czego tu szukałem wracam do Szczawnicy, organizm domaga się jakiejś wrzuty ;) Zatrzymuję się w Karczmie u Madejów, zamawiam żur w chlebie z kiełbasą i jajkiem, który pochłaniam w błyskawicznym tempie razem z naczyniem ;) poprawiam zimną colą i rzecz jasna kawą ;) na liczniku mam 67km, nokia która robi za rejestrator trasy kończy żywot. Tzn żywot kończy bateria ;) Czas zainwestować w jakiegoś powerpacka, od karczmy trasa jest już rysowana
Wracając do sedna tarczy ... Reszta ekipy zaczyna spływać przełomem Dunajca więc mam jeszcze co najmniej 1,5 godziny. Decyzja zapada szybko, jadę do Jaworek i Doliny Białej Wody, co prawda cały czas pod górkę ale za to wizja powrotu napawa optymizmem. Tu już idzie mi bardzo dobrze, trzymam tempo i pokonuję trasę bez zatrzymywania się, potrzebowałem tego obiadu. Doliną wędruję do bacówki zatrzymując się na fotki i po nawodnieniu się podejmuję decyzję o powrocie żeby spotkać się z wodniakami ;)
Dolina Białej Wody© noibasta
Dolina Białej Wody© noibasta
Dolina Białej Wody ostatni postój na fotkę© noibasta
Jestem pierwszy, nie wiem jakim składem płyną polskim czy słowackim więc wyjeżdżam naprzeciw monitorując tratwy ;) w ten sposób ponownie dzisiaj docieram do granicy tym razem jadę w stronę Leśnicy, mijam po lewej Wylizaną i dostaję wiadomość "wysiedliśmy" zawijam i ruszam na słowacką przystań na której nie ma mojej grupy i pędzikiem na naszą, spotykamy się na moście. Na liczniku ~93km, dopingowany przez Ładniejszą Połowę ruszam na dwa rozciągnięte kółka nad Grajcarkiem i jest setka, seteczka, setunia :D pierwsza (rowerowa) w życiu ;) z nadwyżką na ewentualny błąd pomiaru +/- 2%
Życiówkę uczciliśmy w Kocim Zamku ;) track częściowo zarejestrowany, częściowo dorysowany, dokrętki już nie rysowałem ale uwieczniłem sobie licznik ;)
Setka, seteczka, setunia ;)© noibasta
Dodatkowo od dziś mogę obiecywać ... gruszki na wierzbie ;) bo wiem gdzie rosną ;)
Gruszka na wierzbie - ha! ;)© noibasta