Wpisy archiwalne w kategorii

z dowozem ...

Dystans całkowity:1298.82 km (w terenie 303.51 km; 23.37%)
Czas w ruchu:80:53
Średnia prędkość:16.06 km/h
Maksymalna prędkość:52.46 km/h
Suma podjazdów:5001 m
Suma kalorii:26828 kcal
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:36.08 km i 2h 14m
Więcej statystyk
Dystans64.71 km Czas03:53 Vœrednia16.66 km/h VMAX52.46 km/h
SprzêtScott Aspect
od ruiny do ruiny ;)
poszedłem spać ok. 2:30 i o 7:00 miałem duuuuży problem ze wstaniem, gdyby nie to, że Ładniejsza Połowa była nieugięta w budzeniu, a Tomek potwierdził wyjazd jakoś się zebrałem ;) Wrzucamy się z rowerami do KaeSia i jedziemy do Zawiercia.
Trafił nam się stary skład widmo ;) nie widzieliśmy maszynisty ;)

Pociąg widmo ;) © noibasta

Z Zawiercia lecimy do Ogrodzieńca niebieskim szlakiem po drodze w lesie spotykamy kłusującego konibala, kisialala ;) Na szczęście udaje się bezpiecznie prześlizgnąć obok niego ;)

Konibal kisialala ;) © noibasta

Niebieski się rozdzielił na dwa niebieskie, pojechaliśmy tym którego nie było na mapie i doprowadził nas do góry piachu, improwizując dotarliśmy do Podzamcza inną drogą.

Góra piachu © noibasta

Krótki postój, pajda z tłustym (ogórki niestety wyszły), kilka fotek i z góry lecimy do Pilicy - cel Pałac.

Słońce uwięzione w zamku © noibasta

No to jeszcze z innej strony © noibasta

Pałac niestety niszczeje, miał zostać odrestaurowany i częściowo udostępniony do zwiedzania ale po sprzedaży pałacu Barbarze Piaseckiej-Johnson w 89 r. potomkowie przedwojennych właścicieli wystąpili z roszczeniami finansowymi, rozpoczął się proces sądowy, prace stanęły, nowa właścicielka zmarła w tym roku. Jaki będzie los pałacu ? Nie wiadomo...

Pałac w Pilicy od frontu © noibasta

Pałac w Pilicy z boku © noibasta

Pałac w Pilicy - wozownia © noibasta

Drzewa w pałacowym parku działają na wyobraźnię - każdy widział tu co innego ;) © noibasta

Z pałacowego parku ruszamy na rynek, w planach kawa ;) Płyta rynku jest w trakcie rewitalizacji, podczas prac znaleziono dzwon z ratusza spalonego w czasie potopu szwedzkiego. Trzeba będzie wrócić jak będzie skończone w tej chwili można podziwiać tylko ogrodzenie ;)
Z rynku jedziemy do ruin kościoła św. Stanisława i Walentego w dzielnicy Zarzecze.

Ruiny kościoła św. Stanisława i Walentego w Pilicy © noibasta

Ruiny kościoła św. Stanisława i Walentego w Pilicy © noibasta

Następne ruiny w planie to zamek w Smoleniu, cieszy fakt, że również tutaj prowadzone były (i są w planach kolejne) prace związane z rekonstrukcją i zabezpieczeniem murów. Długo podjeżdżaliśmy, krótko podchodziliśmy i pooglądaliśmy zamek z każdej strony ;)

Zamek w Smoleniu już widać © noibasta

Brama na dolny zamek © noibasta

Efekty rekonstrukcji - efekt trochę psuje widoczna róznica w budulcu © noibasta

Efekty rekonstrukcji - efekt trochę psuje widoczna róznica w budulcu © noibasta

Smoleń - zamek górny © noibasta

Smoleń - zamek górny © noibasta

Na dole pod zamkiem wiata, a w plecaku drożdżówki z Pilicy ;) czas na drugie śniadanie ;) Obaj mamy dzisiaj słaby dzień, brak snu i kłopoty ze sprzętem, dwa rowery po przeglądach i z obu dochodzą coraz dziwniejsze dźwięki ;) U mnie najprawdopodobniej źródłem są hamulce, regulacja zacisku hamulca pod obciążeniem (czyli z zadem usadzonym na siodle) trochę poprawia sytuację ale u Tomka nie idzie tak łatwo. Spożywając nucimy do melodii Hey'a ... "Do Smolenia jakoś szło, lukier, miód, i średniej cudo" ;)
Po południu u mnie rodzinna impreza na której być trzeba, szybko analizujemy pozostały na dzisiaj czas i podejmujemy decyzję, że wycieczkę kończymy w Rabsztynie, transport mamy załatwiony na telefon :) Teraz na trasie ruiny zamku w Bydlinie, prawie cały czas z góry, jak zwykle "zdobywanie" zamku wymaga odrobiny wysiłku ;)

Ruiny zamku w Bydlinie © noibasta

Ruiny zamku w Bydlinie © noibasta

Oceniamy swoje siły i wykonujemy telefon, umawiamy się na parkingu pod zamkiem w Rabsztynie, mamy bliżej więc nie wypada się spóźnić ;) Jesteśmy 11 minut przed czasem, szybka sesja zdjęciowa i zjeżdżamy na parking równo z ratunkowozem ;)

Zamek w Rabsztynie - odbudowana brama i wieża strażnicza © noibasta

Zamek w Rabsztynie © noibasta

Zamek w Rabsztynie - widok z parkingu © noibasta

Setki nie było ale i tak było zajebiście ;) Co prawda to miała być słoneczna sobota ale słońce pożegnało nas między Podzamczem a Pilicą i jakoś nie chciało się już pojawić ;) Dziś (niedziela) jestem już odespany co skutkuje rozwlekłym wpisem ;)
.
Dystans66.66 km Teren12.00 km Czas03:16 Vœrednia20.41 km/h VMAX43.38 km/h
SprzêtScott Aspect
ruiny zamku w Dankowie
Cel wyznaczony, a trasa przygotowana :) tym razem na wszelki wypadek mapa offline w telefonie, żadne problemy z zasięgiem nie będą straszne ;) Przez Kule i Wąsosz jadę do Popowa, rzecz jasna porannej kawy nie mogłem sobie odmówić ;)

Cień mnie skusił na krótką przerwę :) © noibasta

Stąd do Rębielic Królewskich i Dankowa. W Dankowie trwają przygotowania do dożynek i II Jarmarku nad Liswartą ;)

Przygotowania do dożynek i jarmarku © noibasta

Bardzo mili ludzie tu mieszkają :) wskazano mi wiatę postawioną dla rowerzystów przy OSP i przeprowadzono "tajnym" przejściem pod ruiny bramy od zewnętrznej strony ;) Porozmawialiśmy chwilę, zrobiłem kilka zdjęć i dotarłem do bramy od strony wewnętrznej - jest częściowo zamurowana więc nie mogłem przekroczyć jej bezpośrednio ;)

Brama do zamku w Dankowie © noibasta

Brama od strony dziedzińca © noibasta

Kościół św. Stanisława w Dankowie © noibasta

Panorama z wałów - ruina bramy i kościół © noibasta

Z zamku w zasadzie pozostała ruina bramy i wały oblicowane murem. Historia zamku w pigułce ;) zamek prawdopodobnie powstał w XV w. przebudowano go później na rezydencję szlachecką i wzniesiono w pobliżu kościół. w 1632 r. Zamek i kościół otoczono nowoczesnymi fortyfikacjami bastionowymi niestety nie przewidziano "ataku" z powietrza i 135 lat później od uderzenia pioruna spłonęły budynki forteczne, wieża i sąsiadujące z zamkiem zabudowania. Właściciele się wyprowadzili a zamek zaczął popadać w ruinę w czym skutecznie pomogli okoliczni mieszkańcy pozyskując materiały budowlane po taniości ;) Ostatecznie w drugiej połowie XIX zamek został rozebrany do fundamentów przez miejscowego plebana by zwiększyć powierzchnię ziemi uprawnej.
Dystans17.33 km Teren14.00 km Czas01:18 Vœrednia13.33 km/h
SprzêtScott Aspect
przez łąki, przez pola ...
Wyciągnąłem Ładniejszą Połowę na leśne ścieżki, wycieczka widokowa i piaszczysta :) Przez remont mostu w Kuźnicy kilka razy spotykamy w środku lasu samochody szukające drogi do następnego mostu, i generalnie wszystko byłoby w porządku gdyby nie te okrutne tumany kurzu ;)

Zielony mosteczek ... ;) © noibasta

Chata kryta strzechą, dawno takiej nie widziałem :) © noibasta
Dystans68.47 km Czas03:33 Vœrednia19.29 km/h
SprzêtScott Aspect
powrót na 2 koła :)
Kategoria z dowozem ...
Został nam jeszcze wolny przedłużony weekend więc zmieniliśmy miejscówkę na bardziej płaską ;) korzystając z okazji pobrykałem między dwoma województwami śląskim i łódzkim, przyznaję trochę chaotycznie i bez celu :) Bateria w tele była na wykończeniu z zasięgiem kłopot a po papierową mapę nie chciało mi się już wracać. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, znalazłem kilka leśnych skrótów, oznaczyłem w pamięci miejsca grasowania wiejskich burków i znalazłem w Popowie dobrą miejscówkę z lodami i kawą i obrałem cel na sobotę.
Zaliczone dwie gminy: Pajęczno i Działoszyn, powiększyłem zieloną plamę na mapie w tej okolicy ;)

Liswarta w Wąsoszu © noibasta

Ptaszysko ze mną igrało ale bliżej się nie dało © noibasta

Czas się zatrzymał © noibasta

Ostrowy nad Okszą © noibasta
Dystans36.41 km Czas02:14 Vœrednia16.30 km/h
SprzêtScott Aspect
Wetlina - podsumowanie ;)
Kategoria z dowozem ...
Pogoda jak nigdy, jeden dzień z jakąś popierdółką zamiast deszczu, niebywałe :)
Chodzone było częściej niż jeżdżone, zaniedbałem rower - przyznaję ;) ale już sobie wybaczyłem ;) Przebieg to zlepek z licznika, jazdy po Wetlinie i okolicy, po buły, chmiel, ziła, nad rzekę etc. nie było sensu tego rozbijać. Na ostatni dzień planowałem dłuższą wycieczkę ale B.B. (Bukowe Berdo, a nie Brigitte Bardot) dało mi za bardzo w kość ;)

ZiŁ-157 (?) ... no to jest duże koło ;) © noibasta

ZiŁ, ciekawe czy jeszcze na chodzie :) © noibasta

Завод имени Лихачёва © noibasta

ZiŁ-157 (?) © noibasta
Dystans18.44 km Teren8.00 km Czas01:11 Vœrednia15.58 km/h
PIV spacerowym tempem
z Ładniejszą Połową spacerowym tempem objechaliśmy czwórkę, zwinęliśmy się jak komary się zaczęły do nas dobierać ;)
Dystans102.44 km Czas05:55 Vœrednia17.31 km/h VMAX49.79 km/h Podjazdy940 m
Kalorie 4834 kcal
no i udało się ;)
udało się wyskoczyć na weekend, nawet przedłużony o wolny piątek ;) pojechaliśmy grupą, niestety z rowerem tylko ja. Tym razem odpuściłem Trzy Korony zostawiając je sobie na następny raz i postanowiłem wykorzystać sprzyjające warunki na dłuższą wycieczkę.
Ruszam rano w rozgrzewkowym tempie do Czerwonego Klasztoru, po drodze mijam tylko trójkę rowerzystów. Trasa jest łatwa i niezwykle atrakcyjna widokowo, niestety zdjęcia nie oddają tego jak należy ale będzie przynajmniej namiastka.
Droga do Czerwonego Klasztoru © noibasta

Już tu kiedyś byłem, w pamięci miałem klasztor po lewej stronie i mijam go za pierwszym razem, na szczęście kiedy dojechałem do ulicy pamięć wróciła ;)

Czerwony Klasztor - wewnętrzny dziedziniec © noibasta


Trzy Korony z kładki w Sromowcach Niżnych © noibasta

Pierwszy postój robię sobie w schronisku pod Trzema Koronami w Sromowcach Niżnych, dociskam śniadanie gofrem ;) Mniej więcej w tym samym czasie Ładniejsza Połowa z drugą grupą wyrusza na Trzy Korony. Gdybym ruszył później lub oni wcześniej pewnie zawołałaby do mnie z góry w języku krecika ;)

Trzy Korony - widok ze schroniska pod Trzema Koronami ;) © noibasta

Przez Sromowce Niżne i Wyżne lecę do Niedzicy może spotkam Brunhildę ;) Pierwszy poważniejszy podjazd przed samym zamkiem - poszło dobrze, na koronie zapory wyłapuję arta HD w 3D ;)

Trójwymiarowe malowidło na koronie zapory w Niedzicy © noibasta

Dwa zamki Niedzica i Czorsztyn widok z zapory © noibasta

Zamek w Niedzicy, do północy daleko, Brunhildy nie widać ;) © noibasta

Sporo ludzi więc nie pcham się z rowerem na zamek, śmigam na przystań gdzie zamierzam usadzić Skocura i siebie w gondoli i popłynąć do Czorsztyna.
Bilet dla mnie i Skocura kosztuje raptem 6 zł - jestem mile zaskoczony ;)

Skocur tzn. rower wodny ;) © noibasta

Ruiny zamku w Czorsztynie widok od strony zalewu © noibasta

W Czorsztynie na bardzo przyjemnym tarasie nad jeziorem w cieniu ruin zamku zatrzymuję się na ekspresową kawę :) Zwiedzanie ruin odpuszczam też już tu byłem ;) poza tym dobijające co rusz gondole i statek wycieczkowy dostarcza tłumy turystów.
Wiem, że czeka mnie teraz podjazd, zaczynam z grubej rury ale z metra na metr jej średnica się zmniejsza :D Suma summarum pokonuję ten podjazd fifty/fifty ;) jedno fifty na kole drugie fifty z buta ... dla mnie ten podjazd był jak Mont Ventoux ;)
Za to kiedy już byłem na górze ... długi, rekompensujący wszystkie trudy zjazd, niestety jechałem dość szybko więc i subiektywnie szybko się skończył ;) dojeżdżam do skrzyżowania z drogą 969 i kieruję się do Krościenka. Ten odcinek był masakryczny, duży ruch, widząc w lusterku tiry, które nie przykładały się za bardzo do zachowania przepisowego odstępu od rowerzysty kilka razy chcąc nie chcąc uciekam na pobocze, a i tak zmagam się z podmuchami :/
Nie zatrzymując się w Krościenku kieruję się do Tylmanowej na wiszący most i po koleżków, których zauważyliśmy w drodze do Szczawnicy ;) jazda tą drogą również nie należy do najprzyjemniejszych ale na szczęście przy pierwszym moście udaje się przeskoczyć na drugą stronę rzeki i większą część trasy pokonać w komfortowych warunkach. Trochę się naszukałem bo trudno było mi trafić ich od strzału od tej strony ale się udało ;)

Wiszący most w Tylmanowej © noibasta

Franek Mysza, Skocur i Zbigniew Kot w nad Dunajcem ;) trafienie na wyjeździe - podwójne ;) © noibasta

Kiedy miałem już uwiecznione to czego tu szukałem wracam do Szczawnicy, organizm domaga się jakiejś wrzuty ;) Zatrzymuję się w Karczmie u Madejów, zamawiam żur w chlebie z kiełbasą i jajkiem, który pochłaniam w błyskawicznym tempie razem z naczyniem ;) poprawiam zimną colą i rzecz jasna kawą ;) na liczniku mam 67km, nokia która robi za rejestrator trasy kończy żywot. Tzn żywot kończy bateria ;) Czas zainwestować w jakiegoś powerpacka, od karczmy trasa jest już rysowana
Wracając do sedna tarczy ... Reszta ekipy zaczyna spływać przełomem Dunajca więc mam jeszcze co najmniej 1,5 godziny. Decyzja zapada szybko, jadę do Jaworek i Doliny Białej Wody, co prawda cały czas pod górkę ale za to wizja powrotu napawa optymizmem. Tu już idzie mi bardzo dobrze, trzymam tempo i pokonuję trasę bez zatrzymywania się, potrzebowałem tego obiadu. Doliną wędruję do bacówki zatrzymując się na fotki i po nawodnieniu się podejmuję decyzję o powrocie żeby spotkać się z wodniakami ;)

Dolina Białej Wody © noibasta

Dolina Białej Wody © noibasta

Dolina Białej Wody ostatni postój na fotkę © noibasta

Jestem pierwszy, nie wiem jakim składem płyną polskim czy słowackim więc wyjeżdżam naprzeciw monitorując tratwy ;) w ten sposób ponownie dzisiaj docieram do granicy tym razem jadę w stronę Leśnicy, mijam po lewej Wylizaną i dostaję wiadomość "wysiedliśmy" zawijam i ruszam na słowacką przystań na której nie ma mojej grupy i pędzikiem na naszą, spotykamy się na moście. Na liczniku ~93km, dopingowany przez Ładniejszą Połowę ruszam na dwa rozciągnięte kółka nad Grajcarkiem i jest setka, seteczka, setunia :D pierwsza (rowerowa) w życiu ;) z nadwyżką na ewentualny błąd pomiaru +/- 2%
Życiówkę uczciliśmy w Kocim Zamku ;) track częściowo zarejestrowany, częściowo dorysowany, dokrętki już nie rysowałem ale uwieczniłem sobie licznik ;)

Setka, seteczka, setunia ;) © noibasta

Dodatkowo od dziś mogę obiecywać ... gruszki na wierzbie ;) bo wiem gdzie rosną ;)

Gruszka na wierzbie - ha! ;) © noibasta


Dystans47.70 km Teren19.00 km Czas03:29 Vœrednia13.69 km/h
Kalorie 1800 kcal SprzêtScott Aspect
Jurajski Orient 26.05.2013 :)
Kategoria grupony, z dowozem ...
Kto to widział w niedzielę wstawać tak wcześnie ;) Wyglądam przez okno … w porównaniu z kilkoma ostatnimi dniami pogoda jak marzenie :) Śniadanie, kawa, ostatni przegląd plecaka i jadę po Tomasza. Dorzucamy jego rower na dach i ruszamy orientować się do Błędowa.
Kto rano wstaje ten jest przed czasem – mówi stara ludowa mądrość ;) Witamy się ze znajomymi i nieznajomymi, meldujemy się w sekretariacie, odbieramy numery, przygotowujemy rowery, rozmawiamy i schodzi nam do odprawy.

Jurajski Orient 2013 - rejestracja © noibasta


Na odprawie Monika mówiła coś o mapach ;) chodziło chyba o to żeby je schować przy szukaniu PK03 ;) w pamięci utkwił mi południowy-zachód (PK03 był ostatni na naszej liście więc jeszcze do niego wrócimy).
Odbieramy mapy, z Tomkiem ustalamy kolejność zdobywania PK i ruszamy kilka minut po 9.

Jurajski Orient 2013 - odprawa © noibasta


PK 07 - Kapliczka
Łatwy początek, J23 znowu nadaje ;)

PK 06 – Kapliczka
Kapliczkę pamiętamy z zeszłotygodniowego przejazdu, ale to nie ta, wracamy kilkadziesiąt metrów i w bocznej drodze jest już ta właściwa. Rozważamy najazd na PK05 leśnymi ścieżkami ale wybieramy szybszy wariant i wracamy tą samą drogą. Mijamy po drodze Mariotrucka z Oskarem

PK05 – Krzyż
Jadąc do PK widzieliśmy drogę, którą kilka ekip podjeżdżało do góry, postanowiliśmy najechać na punkt od drugiej strony góry … niestety nie było żadnej ścieżki. W końcu wypatrzyliśmy ślady traktora i nie wiele myśląc wystartowaliśmy po nich w górę. Jak stonki na wypasie, jak buszujący w zbożu, jak Tommy Lee Jones w ściganym parliśmy nieprzerwanie w górę aż nadkładając "nieco" drogi grzbietem dotarliśmy do PK05. Zjeżdżamy w dół kolejnym traktorowym śladem, wyciągamy trawę z napędów i ruszamy na PK10

Jurajski Orient 2013 PK05 © noibasta

PK10 - Skrzyżowanie ścieżek
Docieramy do skrzyżowania hmm w pobliżu nic nie ma, porzucamy rowery, przeczesujemy chaszcze i jest! Przed nami zachęcająca konna ścieżka :) wreszcie to co rowerzyści lubią najbardziej ;) Radośnie podśpiewując kierujemy się na PK08

Jurajski Orient 2013 w drodze na PK08 © noibasta


PK08 - Skrzyżowanie
Wyskoczyliśmy z lasu pojawiła się cywilizacja, kury gdaczą, psy szczekają jest skrzyżowanie, jest punkt ale poszło za łatwo. Rzut oka na mapę - skrzyżowanie jest, stadnina ... hmm, szybka kontrola i okazuje się, że to mała próbka przebiegłości organizatorów ;) Prawie daliśmy się złapać ;) Podjeżdżamy jeszcze kilkaset metrów, jest skrzyżowanie, jest stadnina, jest PK08

PK02 - Skrzyżowanie ścieżek
Coś wszystko się dziś krzyżuje ze skrzyżowania na skrzyżowanie więc aby już nie komplikować wracamy dobrze nam znaną końską ścieżką i dalej niebieskim szlakiem do PK02.
Na początku niebieski był całkiem fajny ale zrobiło się mokro, szlak skręcił w jakieś bagienko pełne pokrzyw ... profilaktyka reumatologiczna ;) Poddajemy się leczniczym okładom chwaląc sobie decyzję jazdy na krótko ;) W trakcie terapii profilaktycznej spotykamy uczestniczkę, która już kończyła SPA i Dynia z kolegą.
Pokrzywy i inne chaszcze wyostrzyły zmysły i nie dajemy się nabrać na trefny punkt mamy PK02, zarzucamy po snickersie i jedziemy dalej na PK01

PK01 - Kirkut
Docieramy do Krzykawki i podejmujemy decyzję o porzuceniu na chwilę niebieskiego szlaku, skrótem za kościołem ścinamy zakręt i pomykamy w dół, ja pierdziuuu ależ przyjemność wreszcie ostro z góry :) nawet za ostro ;) minęliśmy Kirkut był po lewej ;) wracamy, rozwiązujemy zadanie i dalej na PK09

Jurajski Orient 2013 PK01 © noibasta

Jurajski Orient 2013 PK01 © noibasta

PK09 - Krzyż
Przejeżdżamy pod drogą 94 przez most i znów pod drogą 94 chcieliśmy znaleźć się po drugiej stronie rzeki i wskoczyć na ścieżkę, która była na mapie ale zamiast niej był mur okalający posiadłość jakiegoś barona ;) Czyli udało się połowicznie - byliśmy po drugiej stronie rzeki ;)
Wracamy kawałek i kierujemy się na kolejną ścieżkę widoczną na mapie - trafiamy na czarny szlak i bez przeszkód docieramy do PK09.

Jurajski Orient 2013 PK09 © noibasta

Dalej szlakiem czyli Księżą Drogą przeskakujemy przez Chwaliboskie i wdrapujemy się znów pod górę, przyznam ciężko mi to szło. Miałem kryzys, ale poszło :) Jesteśmy w Okradzionowie mijamy młyn Freja po lewej i doginamy pod górę tu już poszło łatwo jeszcze tylko znaleźć zjazd na czerwony szlak i będziemy w drodze na PK04.

PK04 - Skrzyżowanie ścieżek
Bez ekscesów, punkt trafiony i dalej na ostatni punkt kontrolny PK03 ;)

PK03 - Zakręt rzeki czyli 4xKO
Po drodze zatrzymujemy się na chwilę na moście, tankowanie, fotka, w końcu przed nami tylko jeden PK ;)

Jurajski Orient 2013 beztroskie chwile przed PK03 ;) © noibasta

Jedziemy dalej drugi most, gdzieś tu powinien być czerwony szlak hmm jedziemy dalej po drodze mijamy Ghostów szukających kładki - kładka (most, a nawet dwa) została za nami przed nami ulica ...
KOnsternacja. Kontrola mapy ... ok, nasz błąd jedziemy czarnym w terenie - na mapie go jeszcze nie ma czyli nie zjechaliśmy na czerwony jest na mapie nie zauważyliśmy go w terenie. Decyzja jedziemy do ulicy i wbijamy na czerwony od drugiej strony, rzut oka na mapę przed krzyżem w prawo. No to rura ;) przed krzyżem w prawo prosto na czyjś podjazd ;)
KOnfuzja. Za mostem jest skrzyżowanie z ulicą Strumień, my szukamy Strumienia - jedziemy, przedzieramy się przez chaszcze, pokrzywy i inne takie widzimy, że przed nami byli tu rowerzyści, to nas napędza ;) Ślady opon, wydeptana ścieżka i w końcu ... docieramy do brzegu, koniec drogi. Ci którzy byli tu przed nami podeptali w kółko i też zawrócili ...
KOntestacja. Wracamy, po drodze dyskutujemy czy porzucić PK03 czy wracać do miejsca gdzie powinien być czerwony szlak. Objeżdżamy z drugiej strony tartak, jakieś zabudowania i mimo chęci porzucenia PK jeszcze jedno podejście, skok przez rów, opłotkami, ciasno, jest strumień, jest kamienna kładka, jest PK03 - sukces! Odetchnęliśmy, można wracać :) Teraz wiem, że nie bez KOzery zostawiliśmy go na koniec ;)

Wracamy do bazy rajdu, oddajemy karty, myjemy rowery i idziemy się przebrać :) Przed nami wizja kiełbaski z ogniska i dobrze bo mój bak jest już prawie pusty ;) Przy sekretariacie rajdu widzę Krzyśka, który pojechał na trasę Giga i odpadłem ;) Byłem przekonany, że wrócił po swojej setce kilkanaście minut po naszym powrocie z rekreacyjnej ;) na szczęście dla naszego dobrego samopoczucia okazało się, że skrócił sobie trochę trasę :D
Pogadaliśmy jeszcze trochę, zjedliśmy posiłek regeneracyjny i ruszyliśmy w drogę powrotną :)
Już po wyjeździe z bazy rajdu mijamy się po drodze z accJackiem zmierzającym na Eurocamping



Reasumując bardzo ZACNA impreza, bardzo :) To kiedy ten nocny ? ;)
Dystans32.00 km Czas01:41 Vœrednia19.01 km/h
SprzêtScott Aspect
"kompensacja" czyli leń ;)
Kategoria z dowozem ...
Dzisiaj w przeciwieństwie do wczorajszego dnia pogoda nie pozostawia złudzeń - będzie ładnie, postanawiam poszwendać się lajtowo po drugiej stronie drogi 492.
Jak już nadmieniłem Ważne Młyny są ważne więc znów zaczynam od sklepu ;) zaraz za przejazdem kolejowym wjeżdżam na polną drogę i cały czas terenem jadę do Wólki Prusickiej. Piach, żółte trawy, zbielałe kości bydła ;) sceneria jak z lucky luka, odruchowo sprawdzam czy mam coś w bidonie ;)

droga do Wólki Prusickiej © noibasta

resztki ... © noibasta

Wólka duża nie jest więc po chwili byłem już na jej drugim końcu, przez most nad Kocinką znów wbijam w las i długo jadę do Kocina Starego.

rzeka Kocinka © noibasta

Przy wjeździe kolejny kamień upamiętniający Wołyńską Brygadę Kawalerii.

Kamień upamiętniający Wołyńską Brygadę Kawalerii © noibasta

Kończy mi się czas z Kocina jadę do Ostrów i znaną już sobie drogą wracam do Ważnych Młynów przez Kuźnicę i Nowy Folwark
W Nowym Folwarku jeszcze krótki postój po lewej konie, po prawej ściernisko po uprawie gryki przyciągające kolorem :)

Konie w Nowym Folwarku © noibasta

ściernisko po uprawie gryki © noibasta