Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:933.94 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:54:54
Średnia prędkość:17.01 km/h
Maksymalna prędkość:48.18 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:49.15 km i 2h 53m
Więcej statystyk
Dystans86.47 km Czas05:25 Vœrednia15.96 km/h VMAX35.38 km/h
SprzêtScott Aspect
39 - KUR 2016 - Kruklanki - Stańczyki
Z Kruklanek jedziemy nad jeziorem Gołdapiwo do Bani Mazurskich, tu zatrzymujemy się "Pod Młynem" na kawę i ustalenie marszruty na dzisiaj. Tomka ciągnie do piramidy w Rapie grobowca rodzinnego pruskiego rodu baronów von Fahrenheid więc jedziemy mijając po prawej Republikę Ściborską - nawet przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie zajechać ale planujemy dotrzeć dziś do Stańczyków, a z tego co wyczytaliśmy wejście na mosty zamykają ok. 19:00. 

Piramida w Rapie © noibasta

Po ok. 35km jesteśmy na miejscu, krótki postój na zdjęcia i rozpoczynamy jazdę na osmanda - kierujemy się do Gołdapi, najprościej byłoby wrócić do Bani (9km) i jechać Green Velo ale kto by wracał ;) zaczynamy asfaltem, zmieniającym się w zniszczony asfalt, przechodzimy na szuter, piach, kamienie itp. atrakcje. Nie mogło być inaczej ... droga się skończyła tzn. zarosła gdzieś w lesie ;) dzielnie jedziemy skrajem pola i docieramy do jego końca, przed nami łąka przez którą trzeba się przedrzeć, natura napiera bzycząc z każdej strony. Gdzie się tyle tego tałatajstwa chowało - nie mam pojęcia ale bąble mam do dziś ;) Środki odstraszające którymi dysponowaliśmy brosy, off'y itp. tylko przyciągały te krwiożercze bestie ;)

Poleźli w szkodę ;) © noibasta

i tak na azymut udało nam się dotrzeć do "zagubionej" w dziczy drogi i już spokojnie docieramy do Gołdapi. Na rynku wcinamy chłodnik i kartacze, a po posiłku wracamy na GreenVelo robiąc jeszcze krótki postój przy odrestaurowanej wieży ciśnień - tym razem odwiedzam taras widokowy ... bo jest winda ;)

Wieża ciśnień, kartacze i rzut beretem do Fracji ;) © noibasta

Jedziemy, jedziemy, jedziemy ... chcieliśmy zrobić jeszcze jakieś zakupy ale żadnego sklepu ni huhu (zaopatrzenie na GV też trzeba planować) dopiero w Dubenininkach - czy jak to tam odmienić;) trafiamy na centrum zaopatrzeniowe, Groszek, ABC full wypas. Pakujemy kolację i śniadanie do sakw i już bez zatrzymywania lecimy do Stańczyków. Zatrzymujemy się w Białym Dworze, rowery w kotłowni, 35 zł/os., ciepła woda, czajnik. Rzucamy bety i idziemy oglądać mosty, wejście płatne 5zł/os. (własność prywatna - udostępnione do zwiedzania)

Mosty w Stańczykach © noibasta


Mosty w Stańczykach cd © noibasta


Mosty w Stańczykach cd.cd © noibasta
I jeszcze mosty © noibasta


Zachodzące słońce ... i mosty ;) © noibasta

Ehhh żeby tak było jutro ;) © noibasta
Północna Ćwiartka Shire ;) © noibasta



Dystans70.88 km Czas04:49 Vœrednia14.72 km/h VMAX34.22 km/h
SprzêtScott Aspect
38 - KUR 2016 - Węgorzewo -> Kruklanki
Dziś postanawiamy uwolnić się trochę od GV, planujemy czerwonym rowerowym dookoła Mamr dostać się do Mamerek, zwiedzić bunkier Kwatery Głównej Niemieckich Wojsk Lądowych i ruszyć dalej na Giżycko i Kruklanki.
Przed wyjazdem odwiedzamy jeszcze Informację Turystyczną i zaopatrujemy się w atlasy dla tego rejonu, w przeciwieństwie do map w atlasach są oznaczone MORy. Sam atlas ale nie jest zbyt wygodny w użytkowaniu - za to do planowania tras - jak znalazł.
Z Węgorzewa wyjeżdżamy czerwonym i jedziemy nim do Trygortu z fajnego szutru czerwony szlak zmienił się nagle w "glinianego mordercę bagażników" więc z powodu wiezionego obciążenia wróciliśmy na GV w Trygorcie i przejechaliśmy nim kawałek do MOR'a ma rondzie.

Jezioro Mamry - Zwierzyniecki Róg © noibasta

Stąd asfaltem kierujemy się na Mamerki - bilet obejmuje zwiedzanie bunkra łączności, wstęp do muzeum kanału mazurskiego - repliki U-Boota i wieżę widokową. Rowery mogliśmy przypiąć przy wejściu w zasięgu pani sprzedającej bilety. Przeszliśmy ekspozycję,  razem z U-Bootem i Wunderwaffe ... dodatkowo Tomek zaliczył wieżę widokową, ja chyba odzwyczajam się od chodzenia, na schodach zaczynam odczuwać kolano - podczas jazdy jest wszystko ok ;) wniosek ? Nie chodzić ;)

Dalej trzymamy się czerwonego, docieramy do rezerwatu przyrody Sztynort - szlak robi się coraz węższy i stopniowo zanika, pozostają tylko oznaczenia na drzewach. Jest nieprzejezdny, rowery taszczymy przez powalone drzewa i kłody. Tracimy blisko 40 minut żeby przebyć 2,5 km - przygoda ;) Bez sakw byłoby nawet zabawnie ;)

Szlak czerwony - rezerwat przyrody Sztynort © noibasta

W Harsz-Kolonii w tawernie robimy sobie przerwę na kawę i Łakotki na drugie śniadanie, paczka pękła w 1,5 minuty ;) Po kolejnych 28km jesteśmy w Giżycku i uderzamy na Twierdzę Boyen. Kasa biletowa już w bramie - jedyną przeszkodą jest to, że nie możemy wejść z rowerami na dziedziniec - lipa, pozostawienie rowerów z sakwami za murem nie wchodzi w grę.

Twierdza Boyen © noibasta

Jedziemy do portu, tu spotykamy się z wczoraj poznanymi kolegami z Rybnika, ich przejazd tu się kończy, szykują się już do powrotu i ogarniają PKP. My robimy sobie przerwę na kawę i mazurskie dzyndzałki ja tradycyjnie z hryczką i skrzeczkami ;) 

Giżycko - port i fajna łódź :) pływałbym © noibasta

Z Giżycka jedziemy do Kruklanek - baza noclegowa jest na bogato, można wybierać. Zatrzymujemy się w bardzo przyjemnej agroturystyce, 40zł/os, duży pokój, czajnik, mikrofala, ciepła woda i grzejące kaloryfery. Zostawiamy sakwy i jedziemy na zburzony most nad rzeką Sapiną, był wysadzany dwukrotnie pierwszy raz podczas I WŚ przez Niemców, odbudowany i wysadzony ponownie we wrześniu 45 r. przez okolicznych mieszkańców którzy liczyli na to że zapobiegnie to dalszej grabieży tych terenów przez wojska radzieckie.

Kruklanki - zawalony most cz.1 © noibasta
Kruklanki - zawalony most cz.2 © noibasta




Dystans90.24 km Czas05:24 Vœrednia16.71 km/h VMAX39.77 km/h
SprzêtScott Aspect
37 - KUR 2016 - Bartoszyce -> Węgorzewo
Prognoza na dziś wiała ... optymizmem, smarowanie łańcucha odbyło się na krótko w promieniach porannego słońca i już to dobrze wróżyło ;) Szybkie śniadanie i wyjazd. Niestety już w Skitnie czyli po 5km dorzucam do zestawu długie gacie i softshella - przy okazji robię zdjęcia starego mostu kolejowego.

Skitno - stary most kolejowy © noibasta
Przydrożne wierzby © noibasta

Po drodze mijamy się z rowerzystami z Rybnika i robimy wspólny postój na pogaduchy w Sępopolu - w ryneczku piekarnia z opcją kawy na wynos ;) Kolejny krótki fotopostój w Korszach - zabytkowe wieże wodne - szczególnie jedna zrobiła na mnie wrażenie, żywcem steampunkowa konstrukcja :)  Oprócz wież jest jeszcze lokomotywa.

Wieże ciśnień w Korszach © noibasta

Lokomotywa Ol49 w Korszach © noibasta

W Wilkowie robimy popas przy sklepie i odpuszczamy pałac w Drogoszach, lokalsi mówią, że się nie dostaniemy do środka - własność prywatna, teren ogrodzony.
Następna większa miejscowość na trasie to Barciany - gotycki kościół i zamek. Zamek w Barcianach stoi, można go objechać ale jest obiektem zamkniętym - podobno ma prywatnego inwestora i miał stać się obiektem hotelowo-wypoczynkowym ale od lat nic się tam nie dzieje.

Zamek w Barcianach © noibasta

Zamek w Barcianach cd © noibasta

Z Barcian lecimy już prosto do Węgorzewa, pogoda po południu robi się coraz lepsza, a już niedługo mecz, Tomasz wierny kibic podkręca tempo ;)
Mijamy kolegów z Rybnika na popasie w smażalni u Rybaka, robimy foty na MORze i po kilku pagórkach docieramy do Węgorzewa.

Pierwszy kontakt z jeziorem Mamry - widok z MOR'a © noibasta

Robimy objazd i z niemałym trudem ogarniamy nocleg w hotelu "Bagienko" - jak się okazało najdroższy na trasie - 55 zł/os., ciepła woda, brak czajnika (kawa parzona 5 zł, herbata 3 zł), rowery w zamykanym schowku. Ogarniamy się na biegu, ja idę do tawerny sprawdzić czy jest ekspress i TV z transmisją, Tomek śledzi pierwszą połowę w hotelu. W międzyczasie dojechała ekipa z Rybnika spotkaliśmy się kiedy szukali zakwaterowania - suma summarum wszyscy wylądowaliśmy w bagienku ;) 

Węgorzewo - marina © noibasta

Węgorzewo nie zrobiło na mnie wrażenia, ale to wynika chyba z mojego nastawienia - spodziewałem się portowej dzielnicy z tawernami, a tawerna była jedna ;) 




Dystans74.50 km Czas04:32 Vœrednia16.43 km/h VMAX41.34 km/h
SprzêtScott Aspect
36 - KUR 2016 - Lelkowo -> Bartoszyce
Wyjeżdżamy z Lelkowa zgodnie z przyjętymi zasadami ok. 9:00, mijamy MOR w Kwiatkowie - ulokowany w centralnej części miejscowości - widać, że przyjął się wśród lokalnej społeczności ;) W Kandytach na MORze z powodu rozpoczynającego się opadu robimy przerwę na kawę w wersji turystycznej - jeśli podczas tripa macie ochotę na kawę, a nie ma jej gdzie wypić ten wynalazek może się przydać - Growes Cup all in one ;) Ustrojstwo jest wielokrotnego użytku - po wyczyszczeniu i wysuszeniu, można zaaplikować kolejną porcję kawy i parzyć, parzyć, parzyć. Cena jednej torebki 7-10 zł, tę ze zdjęcia użyłem 4 razy i w sumie gdybym nie pokpił sprawy i nie zostawił na suszarce podziałałaby jeszcze ;) Według producenta torebki można używać do momentu kiedy nie zacznie przeciekać.

Turystyczny zestaw kawosza ;) © noibasta

Kawa wypita, padać przestało - jedziemy dalej. W Górowie Iławieckim zatrzymujemy się na chwile przy muzeum gazownictwa - jedna z atrakcji pojawiająca się na każdej mapie okolic Green Velo - zamknięte na głucho ;)

Górowo Iławieckie - muzeum gazownictwa © noibasta
Takie widoki będą nam towarzyszyć często ;) © noibasta
Między Janikowem, a Pieszkowem © noibasta


W Pieszkowie robi się ciemno, robimy zaopatrzenie w sklepie i odwiedzamy pobliski MOR, spędzamy tu ~1,5h - rozpadało się na dobre. Po deszczu staramy się w miarę szybko dotrzeć do Lidzbarka Warmińskiego, bulwarem nad Łyną docieramy do zamku biskupów warmińskich i szukamy miejscówki żeby przyjąć jakiś ciepły posiłek - na starówce fajna knajpka z naprawdę niezłymi makaronami - notabene nazywa się "Starówka".

Lidzbark Warmiński © noibasta

Po jedzeniu zaczynamy obdzwaniać noclegi, pogoda od dłuższej chwili jest zacna ale jest późno - to co mamy przygotowane na trasie odpada - jest sobota, wszystko zajęte przez gości weselnych - ktoś zrobił naprawdę niezłą imprezę. Najbliżej mamy do Bartoszyc - jest jeszcze jedna wolna dwójka, 40 zł za osobę, ciepła woda, ogólnie dostępny czajnik, grzejące kaloryfery - ciasno ale ok, właściciel udostępnił stacjonarną pompkę i wąż do umycia rowerów ;) Rowery na tarasie pod oknami, przykryte plandeką i przypięte do tralek.
Zamiast 40 km GV do Bartoszyc wybieramy 25 km asfaltem, dodatkowo jeden z celów leżących po drodze czyli nocleg okazał się nieaktualny więc to tylko pomogło podjąć tę decyzję, ruch już osłabł więc jakoś poszło, przez to ciągłe ściganie się z deszczem byliśmy już zmęczeni. Pierwotnie zakładaliśmy ominięcie Bartoszyc na rzecz kursu nad rzeką Pisą przez Wiatrowiec ale okoliczności zweryfikowały plany.

Dzień 3 - migawki z trasy cz. 1 © noibasta

Dzień 3 - migawki z trasy cz. 2 © noibasta

Dystans73.11 km Czas04:15 Vœrednia17.20 km/h VMAX35.69 km/h
SprzêtScott Aspect
35 - KUR 2016 - Frombork -> Lelkowo
Piątek rysuje się w 256 odcieniach szarości wieje i pada a kapitan Anity na dzień dobry rzucił nam kłodę pod kola. Planowany na 9:30 rejs został odwołany, co do rejsu drugim statkiem o 10:30 nie ma jeszcze informacji, a Frombork czeka. W końcu okazuje się, że Jack Sparrow podejmuje wyzwanie. Spora grupa kuracjuszy biletami po 30 zyla chyba przekonała kapitana drugiej jednostki, ze utrzyma wiatr w ryzach ;) Do tego bilansu dołożyliśmy nasze skromne 45 zyla od głowy (30 głowa + 15 rower) i płyniemy.
Po  mniej więcej 1,5-godzinnym rejsie jesteśmy we Fromborku, oglądamy wzgórze katedralne, robimy foty i w dobrym miejscu widokowym delektujemy się kawą i tarta. To ze nie odpłynęliśmy o czasie to już nie nasza wina więc nie ma powodu żeby sobie odmawiać przerwy ;) To w końcu KUR czas jazdy na luziku. Ruszamy wytyczonym trakiem i mamy pierwszy kontakt z Green Velo .... no, no - zaczyna się obiecująco. Krótki przejazd przez las i napotykamy MOR'a - full wypas, nawet tojka była, w takich warunkach to i nocleg można zaliczyć w kryzysowej sytuacji ;) Jedziemy cały czas szlakiem wzdłuż Zalewu Wiślanego do Starej Pasłęki - droga z płyt ale jedzie się bardzo przyzwoicie. Dalej przez Braniewo (do Braniewa przyjemny szuterek) - tu gubimy na chwilę GV ale po chwili wracamy na ścieżkę - jest kolejny MOR - tym razem zlokalizowany w pobliżu stadionu i osiedla - to już pewnie nie taka spokojna miejscówka. Bez zbędnych przerw jedziemy dalej w kierunku Pieniężna ale przerwa żywieniowa na przystanku w Dywitach była niezbędna ;) niestety ciągle goni nas deszcz. W Pieniężnie chcemy zobaczyć most kolejowy nad Wałszą - podobno najwyższy czynny most kolejowy w Polsce (28 metrów i 157 metrów długości) i ruiny zamku Kapituły Warmińskiej. O ile z mostem wyszło połowicznie - bo jego większą część zasłaniały liście a zdjęcia z góry były nieco ryzykowne bo uciekać nie ma gdzie ;) to z ruinami zamku zaliczyliśmy klapę - teren zamknięty i zagrodzony, co prawda lokalsi mówili o jakiejś bliżej nie zlokalizowanej dziurze w siatce ale ponieważ zaczynało grzmieć i padać nie szukaliśmy jej zbyt dokładnie. Chwilę postaliśmy pod zadaszeniem przy sklepie, najbliższy nocleg jaki znaleźliśmy w necie dla tej lokalizacji to agroturystyka w Lelkowie - szybki telefon i jest ok, możemy przekimać, skracamy trasę asfaltem i na chwilę porzucamy GV. Rowery w szopie z kurami full agro, ciepła woda jest, kuchnia dostępna - 30 zł/os. Zwiedzamy jeszcze Lelkowo i jedyny dostępny bar - czynny do 20:00. Sklepy już pozamykane - jest cicho i sennie.
W herbie Lelkowa przyuważyliśmy wilkora ;) kraina północy pełną gębą ;) kibicuje Starkom to czuję się jak u siebie ;) 



Trudny początek © noibasta


Frombork - wzgórze katedralne © noibasta

Frombork - wzgórze katedralne cd © noibasta

Frombork - wzgórze katedralne cdcd © noibasta

Dzień 2 - migawki z trasy © noibasta


Most kolejowy nad Wałszą © noibasta

Lelkowo ;) stolica północy © noibasta


Dystans70.63 km Czas04:08 Vœrednia17.09 km/h VMAX41.76 km/h
SprzêtScott Aspect
34 - KUR 2016 - Gdańsk -> Krynica Morska
O 6:30 spotykamy się z Tomkiem pod dworcem w Sosnowcu. Tegoroczny KUR przewiduje luźne wariacje na temat GreenVelo. Mamy jeszcze chwilę do odjazdu pociągu więc zaopatrujemy się w drożdżówki i spokojnie udajemy się na peron - w moim wykonaniu spokojnie oznacza z sapaniem i potem na czole - niestety geo i chwytność skocura nie czyni go wysoce komfortowym w przypadku przenoszenia go z sakwami ;)
Szczerze przyznam ze pendolino tez nie jest ze skocurem (a chyba w ogóle z rowerami 28/29") kompatybilne. Powiesić co prawda się da ale kierownica stanowi nie lada wyzwanie dla przechodzących pasażerów - no chyba że wszyscy byliby wzrostu Tyriona Lannistera, lub byłby to wagon dla dzieci do lat 10-ciu. Ponieważ były tylko nasze dwa rowery stały we wnęce, później dołączył do nich spacerowy wózek ale spokojnie się pomieściliśmy - liczba półek na bagaże przy takim rozwiązaniu nie uległa zmianie, ale dostępne były tylko te na górze co wywoływało kwękanie pasażerów, na "panoszące się wszędzie rowery".
Równo 12:19 jesteśmy w Gdańsku, tu pendek zalicza plusa, bo jest na czas. Na rozruch zapodajemy sobie kawę w McD, na pokładzie premium pendolino była tylko rozpuszczalna, a w warsie był zepsuty ekspres - w PKP jak w misiu - chodzi o to żeby plusy nie przesłoniły nam minusów ;) 

Ponieważ po zeszłorocznej trasie R10 mamy głód morza zaczniemy od wizyty w Krynicy Morskiej. Przejazd przez Gdańsk skracamy więc do minimum trochę klucząc bo jest tu trochę trwających remontów i wymuszonych objazdów. Przez most nad Martwą Wisłą wjeżdżamy na wyspę Sobieszewską - z rozpędu przejechaliśmy przez most, a on jakiś składany jest z płyt powodujących duże uskoki - Tomek gubi sakwę ale po chwili wszystko już jest na miejscu i ruszamy dalej. Hak od jego meridy stracił gdzieś ząbek i opadająca sakwa będzie o sobie co jakiś czas przypominać - oczywiście jeśli akurat nie będzie przytrytytkowana ;) Przeprawą promową Świbno Mikoszewo dostajemy się na prawy brzeg Wisły i mierzeją wiślaną z jednym postojem na popas w Stegnie jedziemy do Krynicy Morskiej. kwaterujemy się vis a vis przystani z której rano zamierzamy popłynąć do Fromborka, ciepła woda jest, czajnik jest, rowery w pokoju - 50 zł/os. Szybka toaleta i idziemy rozluźnić mięśnie ;)



Dzień 1 - migawki z trasy © noibasta


Krynica Morska - port rybacki © noibasta

Chillout ;) © noibasta

*) dystans z dojazdem na dworzec w S-cu
Dystans18.26 km Czas01:02 Vœrednia17.67 km/h VMAX27.00 km/h
SprzêtScott Aspect
33 - przetestować druciarstwo ;)
Jakiś czas temu kupiłem używane sakwy Ortlieba. Wyglądały jak nówki to odłożyłem i czekały na okazję, a ja ciorałem Meridy. Nie zwróciłem uwagi, że brakuje adapterów do cieńszych rurek przez co sakwa latała po bagażniku jak ... latawiec. Faktycznie jak mówi stare porzekadło "Łatwiej kijek pocieńkować niż go potem pogrubasić" ale się udało, test zaliczony ;) pomogła stara rurka od akwariowego filtra i duck tape ;)

Druciarstwo ;) © noibasta


Dystans19.15 km Czas01:03 Vœrednia18.24 km/h VMAX32.75 km/h
SprzêtScott Aspect
32 - po zapas kawy dla ŁP ;)
krótko, do moich ulubionych dilerów ziarna ;)
Dystans66.41 km Czas04:03 Vœrednia16.40 km/h VMAX48.18 km/h
SprzêtScott Aspect
31 - jurajski
Kategoria grupony
chwilowa przerwa w jeżdżeniu spowodowana dwoma czynnikami - jeden przyjemny czyli bieszczadowanie piesze ;) a drugi mniej czyli pogoda i chroniczny brak czasu. Na sobotę planowaliśmy wyjazd pociągiem do Poraja i powrót na kołach do domu, niestety opóźniłem wyjazd dość znacząco bezczelnie ignorując 3 ustawione w telefonie alarmy ;) na szczęście przekupiłem Tomka i Krzyśka kawą więc mi odpuścili ;) Efekt był taki, że do pociągu wsiedliśmy dopiero 10:05, w Poraju nawigację przejął Tomek, puściliśmy się przez las żeby dotrzeć do Złotego Potoku, brama Twardowskiego, jaskinia Niedźwiedzia i złotopotocki pstrąg ;) po aktywnym popasie bardzo przyjemną asfaltową ścieżką dotarliśmy do Żarek - uzupełnienie płynów i przez pola do Mirowa i Bobolic.
Czas się kurczył z powodu późnego wyjazdu więc zapadła decyzja, że z Zawiercia wracamy pociągiem więc już nie kombinując przez Włodowice i Rudniki prosto na dworzec o 17:56 wsiadamy do opóźnionego z 17:26 i wracamy ;) Trasa zakwalifikowana do powtórki w pełnym wymiarze ;)



Migawki z trasy © noibasta


Do KUR'u pozostało 4 dni :D

http://www.sports-tracker.com/workout/noibasta/575...