Wpisy archiwalne w kategorii
grupony
Dystans całkowity: | 7641.42 km (w terenie 242.25 km; 3.17%) |
Czas w ruchu: | 453:08 |
Średnia prędkość: | 16.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.76 km/h |
Suma podjazdów: | 5870 m |
Maks. tętno średnie: | 480 (265 %) |
Suma kalorii: | 48688 kcal |
Liczba aktywności: | 147 |
Średnio na aktywność: | 51.98 km i 3h 04m |
Więcej statystyk |
Dystans24.01 km Czas01:18 Vœrednia18.47 km/h VMAX28.00 km/h
SprzêtScott Aspect
84 - gastro ...
mały klasyk, duży burger ;) taki fajny food truck stał na P3 a ja go dopiero dzisiaj odwiedziłem ... ale może to i lepiej, przynajmniej ciągle się mieszczę w endury ;)
Dystans30.29 km Czas01:35 Vœrednia19.13 km/h VMAX31.51 km/h
SprzêtScott Aspect
83 - Bn-P3x2-Bn
zimno ... ale za miesiąc dzisiejsze zimno będzie "zajebistym, ciepłym, popołudniem" ;) dzisiaj bez przekąski, bo nie było czasu ;)
Dystans44.53 km Czas02:25 Vœrednia18.43 km/h VMAX33.07 km/h
SprzêtScott Aspect
82 - yyy skończyło się na zapieksach
Tomek po drodze złapał gumę, nie chciało mu się ściągać sakw więc curtis się wy.... no i połamały się uchwyty od błotnika. Zanim doprowadził wszystko do ładu i dał znać, że dociera klekotem do punktu zbiórki było już mocno "za późno" w stosunku do pierwotnych założeń. Okazało się jeszcze, że ma wyjątkowo wcześnie ustawioną bramkę czasową jak na planowaną trasę no i to przesądziło o klasyku i testowaniu zapiekanek z ogórem lub bez. Poddaliśmy testom "zwykłego osła" i "istną rzeźnię" - coś czuję, że jesienne jazdy będą krążyć wokół tego miejsca ;) Trochę kropiło ale w ogólnym rozrachunku niedziela na plus ;)
przy okazji przypomniał nam się taki suchar na miarę Karola - króla sucharów ... "panie błotnik panu klekocze" ;)
przy okazji przypomniał nam się taki suchar na miarę Karola - króla sucharów ... "panie błotnik panu klekocze" ;)
"istna rzeźnia" ... polecam ;)© noibasta
Dystans22.14 km Czas01:36 Vœrednia13.84 km/h VMAX26.94 km/h
SprzêtScott Aspect
67 - piaszczysty ...
Dzisiaj przekonywałem Ładniejszą Połowę, że jeżdżenie po piachu jest fajne ... podsumowując - nawet mi się udało, pod warunkiem że ten piach to na plaży ;) Ponieważ to ja byłem inicjatorem tego przekonywania w nagrodę "odpiaszczałem" rowery ;)
Plażing© noibasta
Dystans57.72 km Czas02:54 Vœrednia19.90 km/h VMAX56.76 km/h
SprzêtScott Aspect
62 - dookoła komina
hmm, dodaje z tygodniowym poślizgiem ... nie pamiętam, wczesnoporanny bo ciągle w niedoczasie ale jakieś fotki zrobiłem ;) oo i taką górkę napotkałem, że na widok Vmax Ładniejsza Połowa chciała mi powietrze spuścić z kółek. Na nic zdało się tłumaczenie, że na szosce to dopiero hoho by było ;)
Migawki z objazdu komina© noibasta
Dystans80.54 km Czas03:52 Vœrednia20.83 km/h VMAX43.95 km/h
SprzêtScott Aspect
51 - gorąco, pracowicie ...
Rano ustawka pod TDZ z Tomkiem, przelot na P3, szybki szocik i drożdżówa w CM, później do Kosmy i T0masa82- najlepszych dealerów Ortlieba w okolicy - chwilę schodzi nam na rowerowych pogawędkach i ruszamy dalej w stronę rancza. Tomek się poi i wraca bo nieczasowy, a ja w ramach ZPT robię paleciaki ;) Jestem bohaterem we własnej szopie ;)
Ok. 17:00 ruszam w drogę powrotną z tradycyjnym już postojem na szota na kostkach lodu i podsumowanie dnia ;) Niebo robi się trochę ołowiane więc żeby sobie już nie dokładać atrakcji wracam do domu. Obok zamku trochę mnie odcina ale ratuję się snickersem, daleko nie miałem ale miałem uczucie że nie przekręcę już korbami :D za to już na miejscu - uzupełniłem wszystkie braki z okazji 2k na liczniku ;)
Paleciaki ;)© noibasta
Ok. 17:00 ruszam w drogę powrotną z tradycyjnym już postojem na szota na kostkach lodu i podsumowanie dnia ;) Niebo robi się trochę ołowiane więc żeby sobie już nie dokładać atrakcji wracam do domu. Obok zamku trochę mnie odcina ale ratuję się snickersem, daleko nie miałem ale miałem uczucie że nie przekręcę już korbami :D za to już na miejscu - uzupełniłem wszystkie braki z okazji 2k na liczniku ;)
Popas na wypasie ;)© noibasta
Dystans43.21 km Czas02:12 Vœrednia19.64 km/h VMAX30.64 km/h
SprzêtScott Aspect
48 - klasyk, P3-P4-CM
piękna pogoda się zrobiła późnym popołudniem i została wykorzystana ;)
Dystans27.49 km Czas01:22 Vœrednia20.11 km/h VMAX28.10 km/h
SprzêtScott Aspect
42 - Lazzy Augustów ;)
Pierwotnie na dzisiejszy dzień zakładaliśmy lokalnego poznawczego tripa np. w stronę Białobrzegów ale finalnie ze względu na prognozy i ostrzeżenia meteo sprawdzamy tylko drogi na dworzec - asfaltową i leśną i poruszamy się po samym Augustowie.
Świeci słońce, cały czas mocno wieje, mniej więcej o 13:00 zjechaliśmy do bazy pchani wiatrem, jakiś czas później się zaczęło.
Natura była łaskawa i w oknie 17:00-19:00 dała szansę wyskoczyć na posiłek ;) później nastąpił ciąg dalszy i trwał do rana, przestało padać ale wiatr zrzucając gałęzie na dach kilka razy wyrwał nas ze snu.
Dzień następny 4:00
wstajemy o 4:00, pociąg do Warszawy jest o 5:09 do dworca mamy ok 5km, po burzy i nawałnicach odpuszczamy jazdę przez las, ale i na asfalcie spotykamy powalone drzewo, jesteśmy z zapasem więc rozpoczynamy wyczekiwanie.
Pociąg TLK pojawia się punktualnie, mamy bilety dla siebie i rowerów w wagonie 10, pytamy konduktora gdzie ustawić rowery bo wagon jest z przedziałami - gość burczy żeby przypiąć je na końcu ostatniego wagonu w którym zresztą mamy bilety i odchodzi do swoich zajęć konduktorskich. Tak robimy, rozkładamy się w przedziale na stacjach wychodzimy na zmianę do rowerów bo bądź co bądź trochę przeszkadzają w przejściu. W Białymstoku na dworcu tłum ludzi ;) dyżur przy drzwiach ma Tomek, siedzę sobie słuchając muzyki z letargu wyrywa mnie trzaśnięcie, coś walnęło w pociąg od tyłu. Przez okno widzę panią konduktor, ściągam słuchawki i słyszę:
- ... Ale mamy tu bilety, dla siebie i rowerów.
- Ale nie mogą tu stać, musicie je przenieść na koniec pociągu, odjazd za 6 minut.
- Ale czy będą tam dla nas miejsca ?
- Nie wiem, ale jak nie przeniesiecie to nie pojedziemy.
Nie czekając na rozwój sytuacji zaczynam zgarniać nasze bety i przeprowadzamy szybką akcję ewakuacyjną, wyrzucamy wszystko na peron i przemieszczamy się trzy wagony do tyłu - do Warszawy stoimy w przejściu koło kibla ;) wolnych miejsc nie było, pani konduktor już się nie pokazała. Swoją drogą gdyby konduktor w Augustowie dodatkowo wyburczał, że w Białym będą dopinane wagony na końcu bylibyśmy gotowi, nie wyczyniając cyrków na peronie ;) Do Warszawy o czasie, zmiana peronu - do następnego pociągu mamy 40 minut, podjechał 15 minut wcześniej na spokojnie wnieśliśmy i rozlokowali rowery. Tu już ok, chociaż haki na przednie koło mogłyby być trochę szersze w końcu 2.1 to nie jakiś super balon, a opona ledwie weszła.
Świeci słońce, cały czas mocno wieje, mniej więcej o 13:00 zjechaliśmy do bazy pchani wiatrem, jakiś czas później się zaczęło.
Natura była łaskawa i w oknie 17:00-19:00 dała szansę wyskoczyć na posiłek ;) później nastąpił ciąg dalszy i trwał do rana, przestało padać ale wiatr zrzucając gałęzie na dach kilka razy wyrwał nas ze snu.
Dzień następny 4:00
wstajemy o 4:00, pociąg do Warszawy jest o 5:09 do dworca mamy ok 5km, po burzy i nawałnicach odpuszczamy jazdę przez las, ale i na asfalcie spotykamy powalone drzewo, jesteśmy z zapasem więc rozpoczynamy wyczekiwanie.
Pociąg TLK pojawia się punktualnie, mamy bilety dla siebie i rowerów w wagonie 10, pytamy konduktora gdzie ustawić rowery bo wagon jest z przedziałami - gość burczy żeby przypiąć je na końcu ostatniego wagonu w którym zresztą mamy bilety i odchodzi do swoich zajęć konduktorskich. Tak robimy, rozkładamy się w przedziale na stacjach wychodzimy na zmianę do rowerów bo bądź co bądź trochę przeszkadzają w przejściu. W Białymstoku na dworcu tłum ludzi ;) dyżur przy drzwiach ma Tomek, siedzę sobie słuchając muzyki z letargu wyrywa mnie trzaśnięcie, coś walnęło w pociąg od tyłu. Przez okno widzę panią konduktor, ściągam słuchawki i słyszę:
- ... Ale mamy tu bilety, dla siebie i rowerów.
- Ale nie mogą tu stać, musicie je przenieść na koniec pociągu, odjazd za 6 minut.
- Ale czy będą tam dla nas miejsca ?
- Nie wiem, ale jak nie przeniesiecie to nie pojedziemy.
Nie czekając na rozwój sytuacji zaczynam zgarniać nasze bety i przeprowadzamy szybką akcję ewakuacyjną, wyrzucamy wszystko na peron i przemieszczamy się trzy wagony do tyłu - do Warszawy stoimy w przejściu koło kibla ;) wolnych miejsc nie było, pani konduktor już się nie pokazała. Swoją drogą gdyby konduktor w Augustowie dodatkowo wyburczał, że w Białym będą dopinane wagony na końcu bylibyśmy gotowi, nie wyczyniając cyrków na peronie ;) Do Warszawy o czasie, zmiana peronu - do następnego pociągu mamy 40 minut, podjechał 15 minut wcześniej na spokojnie wnieśliśmy i rozlokowali rowery. Tu już ok, chociaż haki na przednie koło mogłyby być trochę szersze w końcu 2.1 to nie jakiś super balon, a opona ledwie weszła.
Namachaliśmy się w drodze powrotnej - od lewej: wagon 10, wagon 13, pociąg z Wawy ;)© noibasta
Tomek patrzący z nostalgią w stronę szlaku ;)© noibasta
Dystans84.82 km Czas05:29 Vœrednia15.47 km/h VMAX36.00 km/h
SprzêtScott Aspect
41 - KUR 2016 - Stary Folwark -> Augustów
Dziś ok. 8:00 byliśmy już na szlaku, ponieważ Tomek wczoraj miał lenia wykorzystał stację naprawczą przy Muzeum Wigier, nasmarował łańcuch i dobił luftu. Przy tej stacji jest bardzo fajna rura ;) rura pewnie w założeniu stanęła jak ładowarka do e-bików, ale można podładować i telefon. Nie wiem tylko czy działa cały czas czy tylko w godzinach pracy Muzeum Wigier, wydaje mi się, że kiedy przejeżdżaliśmy tędy wczoraj wieczorem nie była aktywna tzn. nie świeciła zielona obręcz ;) Po 10 km zrobiliśmy przerwę na kawę i zdjęcia przy klasztorze w Wigrach.
Do Augustowa jedziemy cały czas Green Velo, sporo odcinków leśnych generalnie dobrej jakości choć przyznam, że liczyłem na to że jadąc wzdłuż Czarnej Hańczy i Kanału Augustowskiego będziemy mieli z nimi więcej kontaktu wzrokowego ;) Jadąc przez Studziany Las zauważyliśmy tabliczkę wskazującą MOR po drugiej stronie rzeki, przejechaliśmy przez most i po drugiej stronie napotkaliśmy najlepszy punkt żywieniowy na całej trasie :) Na poboczu siedziała starsza pani obok leżał rower, a przed nią w wiklinowym koszyku tak wypasione jagodzianki, że głowa mała. Z porannego domowego wypieku, przyjęliśmy po dwie od strzału i po jednej na drogę :D
Mijając się z rzeką często widzimy kajakarzy, wyjechaliśmy z lasu prosto na przepuszczanie łodzi w śluzie ale filmik z tego obrobię później ;) i tak dokulaliśmy się do Augustowa, tradycyjnie wizyta w IT, ogarnięcie noclegu - tym razem domek 50 zł/os, wszystko jest - łącznie z tarasem ;) trochę ciasno ale rowery wprowadzamy na noc do środka. Na kolację kiszka ziemniaczana i mecz - jak określają wynik komentatorzy - "zwycięski remis" ;)
Mieliśmy na jutro plany pojechać w stronę Białobrzegów ale ciągle dostajemy ostrzeżenia o burzach i nawałnicach w piątek ... zapowiada się lipa.
Do Augustowa jedziemy cały czas Green Velo, sporo odcinków leśnych generalnie dobrej jakości choć przyznam, że liczyłem na to że jadąc wzdłuż Czarnej Hańczy i Kanału Augustowskiego będziemy mieli z nimi więcej kontaktu wzrokowego ;) Jadąc przez Studziany Las zauważyliśmy tabliczkę wskazującą MOR po drugiej stronie rzeki, przejechaliśmy przez most i po drugiej stronie napotkaliśmy najlepszy punkt żywieniowy na całej trasie :) Na poboczu siedziała starsza pani obok leżał rower, a przed nią w wiklinowym koszyku tak wypasione jagodzianki, że głowa mała. Z porannego domowego wypieku, przyjęliśmy po dwie od strzału i po jednej na drogę :D
Mijając się z rzeką często widzimy kajakarzy, wyjechaliśmy z lasu prosto na przepuszczanie łodzi w śluzie ale filmik z tego obrobię później ;) i tak dokulaliśmy się do Augustowa, tradycyjnie wizyta w IT, ogarnięcie noclegu - tym razem domek 50 zł/os, wszystko jest - łącznie z tarasem ;) trochę ciasno ale rowery wprowadzamy na noc do środka. Na kolację kiszka ziemniaczana i mecz - jak określają wynik komentatorzy - "zwycięski remis" ;)
Mieliśmy na jutro plany pojechać w stronę Białobrzegów ale ciągle dostajemy ostrzeżenia o burzach i nawałnicach w piątek ... zapowiada się lipa.
Zaplecze techniczne na green velo - Stary Folwark© noibasta
Nad Wigrami© noibasta
Wigry - Klasztor© noibasta
WPN - ekspozycja Historia i tradycje rybołówstwa nad Wigrami© noibasta
Wigierski Park Narodowy© noibasta
Nad Czarną Hańczą© noibasta
Augustów© noibasta
Dystans60.07 km Czas03:24 Vœrednia17.67 km/h VMAX37.96 km/h
SprzêtScott Aspect
40 - KUR 2016 - Stańczyki -> Stary Folwark
Ależ lipa, padało całą noc, pada cały ranek ... prognoza daje jakieś złudzenia na koniec opadów ok. godz. 12:00 postanawiamy poczekać. Sakwy spakowane, wszystko gotowe do wyjazdu, a my zamulamy w końcu ja odpadam z nudów i rozpoczynam drzemkę ;) Tomek idzie w moje ślady ... budzi nas gospodarz pytaniem o dalsze plany, czy przedłużamy pobyt czy znikamy ;)
Na zewnątrz przestało padać, leci tylko z drzew, chmury pędzą w stronę Rosji - liczymy na to, że ten stan się utrzyma. Wyciągamy rowery, wieszamy sakwy, zdajemy pokój i zaczyna padać, normalnie regularnie pada. Ale nie cofamy się, na bank zaraz przestanie ;) Tomek ma jakiś przedstartowy problem, przestałem go widzieć w lusterku czekam chwilę i zawracam, kombinuje coś z pokrzywioną osłoną łańcucha, zabieramy się za to we dwójkę i po chwili możemy jechać. Ze względu na pogodę i ilość deszczu, który spadł w nocy decydujemy, że odpuszczamy teren i jedziemy asfaltami prosto do Suwałk. To trochę burzy nam plany :( ominiemy trójstyk granic i Wiżajny ale nasz niepokój dodatkowo wzbudza prognoza na piątek, ostrzeżenia o burzach i nawałnicach, lepiej być już wtedy w Augustowie.
Wracamy GV do skrzyżowania z drogą na Filipów, później na Stare Motule i dalej na Suwałki. Jazda asfaltem w deszczu ma niezaprzeczalnie swoje plusy ale kiedy pojawiają się samochody minusów przybywa ;) Po 45 km jesteśmy w Suwałkach, przeciwdeszczowe ciuchy dały radę - wożone "nie wiadomo po co" spodnie dzisiaj się przydały, jedyne co wymaga suszenia to buty - na następny KUR muszę sobie zorganizować przeciwdeszczowe pokrowce na obuwie ;) Wita nas wyszydzony przeze mnie witacz - "Pogodne Suwałki"
... jakby na zawołanie deszcz ustał, dojechaliśmy do Informacji Turystycznej, odebraliśmy atlas kolejnego królestwa rowerowego, zebraliśmy info o dobrym wyszynku i noclegach. Jedziemy do "Karczmy Polskiej", posilamy się, pijemy ciepłą kawę i załatwiamy nocleg - jedziemy do Leszczewka. Po zakwaterowaniu robimy jeszcze szybki przelot do sklepu w Starym Folwarku.
Dzisiejszy dystans nie powala, żałujemy odpuszczonych atrakcji ale miejscówka w której się zatrzymaliśmy rekompensuje wszystko: niedrogo, komfortowo, ciepło, kawa, bardzo przyjemna atmosfera :) suszę buty, robię błyskawiczne pranie, czyszczę i smaruję rower i odpadamy. Nie pada ale pogoda nie zachęca do niczego innego poza snem. Poza tym jutro ruszamy wcześniej i prosto na Augustów.
Na zewnątrz przestało padać, leci tylko z drzew, chmury pędzą w stronę Rosji - liczymy na to, że ten stan się utrzyma. Wyciągamy rowery, wieszamy sakwy, zdajemy pokój i zaczyna padać, normalnie regularnie pada. Ale nie cofamy się, na bank zaraz przestanie ;) Tomek ma jakiś przedstartowy problem, przestałem go widzieć w lusterku czekam chwilę i zawracam, kombinuje coś z pokrzywioną osłoną łańcucha, zabieramy się za to we dwójkę i po chwili możemy jechać. Ze względu na pogodę i ilość deszczu, który spadł w nocy decydujemy, że odpuszczamy teren i jedziemy asfaltami prosto do Suwałk. To trochę burzy nam plany :( ominiemy trójstyk granic i Wiżajny ale nasz niepokój dodatkowo wzbudza prognoza na piątek, ostrzeżenia o burzach i nawałnicach, lepiej być już wtedy w Augustowie.
Wracamy GV do skrzyżowania z drogą na Filipów, później na Stare Motule i dalej na Suwałki. Jazda asfaltem w deszczu ma niezaprzeczalnie swoje plusy ale kiedy pojawiają się samochody minusów przybywa ;) Po 45 km jesteśmy w Suwałkach, przeciwdeszczowe ciuchy dały radę - wożone "nie wiadomo po co" spodnie dzisiaj się przydały, jedyne co wymaga suszenia to buty - na następny KUR muszę sobie zorganizować przeciwdeszczowe pokrowce na obuwie ;) Wita nas wyszydzony przeze mnie witacz - "Pogodne Suwałki"
Dziś zdjęć było mało ;)© noibasta
... jakby na zawołanie deszcz ustał, dojechaliśmy do Informacji Turystycznej, odebraliśmy atlas kolejnego królestwa rowerowego, zebraliśmy info o dobrym wyszynku i noclegach. Jedziemy do "Karczmy Polskiej", posilamy się, pijemy ciepłą kawę i załatwiamy nocleg - jedziemy do Leszczewka. Po zakwaterowaniu robimy jeszcze szybki przelot do sklepu w Starym Folwarku.
Dzisiejszy dystans nie powala, żałujemy odpuszczonych atrakcji ale miejscówka w której się zatrzymaliśmy rekompensuje wszystko: niedrogo, komfortowo, ciepło, kawa, bardzo przyjemna atmosfera :) suszę buty, robię błyskawiczne pranie, czyszczę i smaruję rower i odpadamy. Nie pada ale pogoda nie zachęca do niczego innego poza snem. Poza tym jutro ruszamy wcześniej i prosto na Augustów.